niedziela, 30 listopada 2014

"Kosogłos" - w moich oczach po przeczytaniu i obejrzeniu

"Kosogłos" - Suzanne Collins

O całej trylogii jest niebywale głośno. Seria ma swoich wiernych fanów, a każdy kolejny tom trafiający na ekrany kin tylko wzmaga zainteresowanie i osiąga ono wtedy apogeum. W tym poście pragnę zwięźle opowiedzieć Wam o moich wrażeniach po przeczytaniu finałowej powieści, a następnie przedstawić swoje zdanie na temat ekranizacji pierwszej części "Kosogłosa".

Warto nadmienić, że bardzo lubię tę serię i muszę przyznać, iż pani Collins "odwaliła kawał dobrej roboty" wprowadzając zamęt do literatury młodzieżowej. Jednakże nie powiem, żebym kochała "Igrzyska..." całym sercem. Kończy się na sympatii i pewnej dawce emocji. Jednakże "Kosogłosa" byłam doprawdy niezmiernie ciekawa. Szalenie ciekawił mnie fakt, jak też zakończą się losy bohaterów. W mojej głowie tkwiło dużo pytań. Kogo wybierze Katniss? Kto w "Kosogłosie" straci życie? Jak to wszystko w ogóle będzie wyglądało?

Niestety, okazało się, że obyło się bez aż tak dużych emocji, jakie towarzyszyły czytaniu poprzednich tomów. Nie mówię, że było źle, lecz liczyłam na coś, co wbije mnie w fotel, przyprawi o szybsze bicie serca i pozostawi wręcz zdruzgotaną. Tymczasem przeżyłam to w stanie względnego spokoju. Jak widać, nie ma sensu oczekiwać zbyt wiele...

Ale pomimo małego rozczarowania muszę przyznać, że "Kosogłos" można zaliczyć do godnej polecenia młodzieżówki - tym bardziej, jeśli ktoś czytał "Igrzyska..." oraz "W pierścieniu..." i jest ciekawy losów Katniss i "spółki".
 A co do filmu...
Źródło grafiki: KLIK
Na początku pragnę nadmienić, że na poprzednie części chodziłam do kina przed poznaniem pierwowzoru. Bardzo nie chciałam powtarzać tego błędu, dlatego zabrałam się za wersję papierową "Kosogłosa". Niestety, nie zdążyłam skończyć go przed wizytą w kinie, aczkolwiek przeczytałam na tyle dużo, iż spokojnie wystarczyło to do pokrycia wydarzeń umieszczonych w pierwszej części ekranizacji. Uff.*

Pamiętam jak bardzo przeżyłam "WPO"... Ile emocji, jak duże zaangażowanie. Tym razem tak samo jak w przypadku papierowej wersji. Niby w porządku, ale dla mnie wciąż za mało, zbyt blado. Jednak 13. dystrykt został przedstawiony intrygująco, tak samo jak reszta elementów. Mimo tego lekkiego niedosytu bawiłam się dobrze i dosyć wciągnęłam w fabułę. Cichutki głosik w środku podpowiada mi, iż w drugiej części twórcy filmu wykorzystają swoje umiejętności w 100% i przygotują zapadający w pamięć, godnie zamykający trylogię, film.

A Wy czytaliście, oglądaliście?

*Rzecz jasna teraz jestem po skończeniu całej książki.

sobota, 15 listopada 2014

W listopadowe wieczory sprawdzają się stosy

Kochani Czytelnicy!

Wiem, że uwielbiacie podglądać co czytają inni i chwalicie sobie stosy. Dlatego właśnie myślę, że warto dzisiaj do Was z takowym zawitać. Tym bardziej, że: a) stosu nie było dawno; b) jest czym się pochwalić ;). Zatem zapraszam do oglądania!


Po lewej stronie na samym dole widać "Mistrza i Małgorzatę" (ładne wydanie w Dedalusie w dobrej cenie!). Jestem w trakcie czytania, gdyż jest to moja szkolna lektura. Przyznam, że trochę trudno jest mi się w niej odnaleźć, ale może z czasem będzie lepiej. Piętro wyżej leży "Kosogłos", którego także własnie pochłaniam. Kiedyś już go zaczęłam, ale nie skończyłam. Teraz muszę to zmienić, gdyż wielkimi krokami zbliża się premiera kinowa pierwszej części (Czy Waszym zdaniem też bezsensowny jest fakt, iż podzielili go na dwa filmy? Ale...). I na górze leży cieniutki, ale bynajmniej nie słaby, tomik Wisławy Szymborskiej wypożyczony z biblioteki  - "Chwila/Moment". Jeżeli dziwicie się poezją w moim stosie, odsyłam do tego postu. 

Prawa strona również prezentuje się cudownie. Na dole "Blask", którego jestem ciekawa, a wyłapałam go w Dedalusie w takiej cenie, że nie mogłam sobie odmówić! "W śnieżną noc" zapowiada się uroczo, przyjemnie i przede wszystkim świątecznie :) Zamierzam przeczytać ten zbiór trzech opowiadań w grudniu, ażeby jeszcze mocniej czuć niepowtarzalny klimat Bożego Narodzenia. "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" to kolejny "zestaw" felietonów Reginy Brett. Wiecie, że jeśli nie mieliście styczności z jej twórczością, powinniście to zmienić? A na górze "Rezerwat niebieskich ptaków" Ewy Nowak. Autorka mówi sama za siebie. Nawet się nie obawiam, czy przypadnie mi do gustu, gdyż jej proza nie zawodzi.

Widzicie coś dla siebie? A może macie za sobą lekturę którejś z powyższych książek? Dajcie znać.

Mam nadzieję, że nie dajecie się jesiennej chandrze :) Trzymajcie się! 

poniedziałek, 10 listopada 2014

Miało być zabawnie...

...wyszło żałośnie 
Źródło grafiki: KLIK

Całą rodziną zgodnie stwierdziliśmy, że niedzielny wieczór poprzedzający wolny od szkolnych zajęć poniedziałek możemy przeznaczyć na wizytę w kinie. Można się było domyślić, iż co do doboru repertuaru nie będziemy do końca zgodni. Jednakże doszliśmy do wniosku, że chcemy się odprężyć i nie zależy nam tym razem na ponadprzeciętnej wartości filmu. Zdecydowaliśmy, ze pójdziemy na "Dzień dobry, kocham Cię" w reżyserii Ryszarda Zatorskiego. Niestety, była to jedna WIELKA pomyłka.

Fabuła, jak to w komediach romantycznych, on i ona zakochują się nagle i bez pamięci. Pech chciał, iż on nie może rozczytać jej numeru telefonu, a w jego wkradł się jakiś błąd. Odnalezienie siebie w dużym mieście nie należy do najłatwiejszego zadania, toteż przyszła para nie spotka się od razu. Najpierw będą musieli przetrwać kilka śmiesznych, a może raczej żałosnych przygód.

Film zniechęcił mnie do siebie już w pierwszych minutach, kiedy to Szymon i Basia wpadają na siebie i od razu czują "miętę". Ale tego spotkania nie dało się chyba gorzej zorganizować! Uwierzcie, jeśli kiedykolwiek będzie wam dane to zobaczyć, padniecie ze śmiechu. Miałam nadzieję, iż będzie już tylko lepiej, ale bardzo się myliłam.

"Dzień dobry, kocham Cię" to po prostu denna, pusta i niezwykle naiwna produkcja. Momentami zabawna (za sprawą przyjaciela głównego bohatera), lecz i tym razem smutna wiadomość - humor na najniższym poziomie o bardzo wątpliwej jakości. Jednak w zestawieniu z całością bawi, bo... tylko to podczas oglądania pozostaje.

Nie spodziewałam się cudów, naprawdę, ale i tak liczyłam na przyjemną rozrywkę. Najprawdopodobniej dlatego, że "Tylko mnie kochaj" w tej samej reżyserii zaliczam do jednego ze swoich ulubionych filmów i swego czasu oglądałam go z niepokojącą aż częstotliwością. Trudno mi doczepić się do aktorów, gdyż moim zdaniem nie jest to ich wina. Aleksy Komorowski, Barbara Kurdej-Szatan, Olga Bołądź czy Maciej Musiał nie byliby złym wyborem, gdyby tylko scenariusz mógł się obronić...

Szczerze odradzam Wam obejrzenie "Dzień dobry, kocham Cię". Zwyczajnie szkoda na to czasu, lepiej spożytkować go produktywniej. Tak bezsensownej produkcji nie widziałam dawno. Wy nie musicie w ogóle przez to przechodzić...

piątek, 7 listopada 2014

"Zbuntowani"

"Zbuntowani" - C.J.Daugherty

Kiedy mały człowiek staje postawiony przed faktem, iż niedługo zacznie chodzić do szkoły, zazwyczaj jest podekscytowany. Pamiętam, że ja nie mogłam się doczekać, aż tylko rozpocznę edukację w zerówce. Kupowanie kredek, ołówków, kolorowych bloków, cieniutkich zeszytów i plecaka równało się przygodzie. Jednak kiedy mija kilka lat czar pryska. Nadchodzą czasy dni przepełnionych nauką dni, godziny frustracji i zakuwania. Na szczęście istnieją placówki, które kolejny raz wzbudzają w uczniu zapał do pochłaniania wiedzy, a bezsprzecznie zalicza się do nich Akademia Cimmeria.

"Nie da się cofnąć wyznania miłosnego. Nie można go tak po prostu odwołać i wymazać z akt. Pozostaje na zawsze." ("Zbuntowani", str. 377)

Allie i jej przyjaciele już dawno przestali być bezpieczni. Od pewnego czasu nastolatka nie może samotnie wyjść na długi spacer bez obawy, że już z niego nie wróci. Bo Nathaniel czuwa, zdesperowany i nieugięty. Jak dalej potoczą się losy nieprzeciętnych uczniów Cimmerii? I który z chłopców zostanie w sercu Allie? Na te pytania szukajcie odpowiedzi w czwartym już tomie "Wybranych"!

Tytuł - niby nieważna rzecz, niemal błahostka, lecz jednak to między innymi on ma zaintrygować potencjalnego czytelnika. Moim skromnym zdaniem polska wersja językowa nie zdała egzaminu i hasło "Zbuntowani" nie wzbudza we mnie specjalnych emocji, które miałyby spotęgować moją ciekawość do granic możliwości. Jednakże czym jest taki szczegół w porównaniu z faktem, że wyczekiwałam kolejnego tomu z niecierpliwością? Oczywiście w żadnym stopniu nie odwiódł mnie on od zakupu kontynuacji "Wybranych", tym bardziej, że dobrze wiemy, iż tytuł jedynie czasami oddaje klimat wnętrza. A w "Zbuntowanych" mamy dobrze znaną atmosferę z poprzednich części, co musiało oznaczać godziny przyjemnej rozrywki.

Styl autorki nadal cechuje łatwość odbioru i lekkość, co bardzo sobie cenię u C.J.Daugherty. Tym bardziej, że potrafi połączyć to z innymi elementami, o których można mówić w superlatywach. Mam na myśli na przykład tempo akcji. Z tą serią mam tak, że jej wydarzenia wciągają mnie w swój wir od pierwszej strony i trzymają w swoich łapkach dopóki nie przekręcę ostatniej kartki. Po drugie, warto wspomnieć o bohaterach, z którymi zżyłam się podczas tych czterech części i sympatycznie jest móc ich "spotkać" kolejny raz. Allie, Carter, Sylvain, Rachel, Nicole, Zoe - z tą grupą chętnie spędziłabym dzień i porozmawiała o sytuacji panującej w Akademii, ale też zamienilibyśmy parę słów na bardziej typowe tematy.

Trójkącik, no cóż... obecny. Allie się miota. Chce, nie chce, Kocha, nie kocha. Zależy jej i nie zależy. Ogólnie rzecz biorąc typowo, Kochani Czytelnicy. I pod tym względem "szału nie było", aż do momentu kiedy sprawy się wyklarowały i wreszcie doszło do sensownego rozwiązania sprawy. Zresztą "Zbuntowani" udzielają odpowiedzi także na inne dręczące czytelników pytania...

Czwarty tom "Wybranych" nie wybija się poza poprzednie części. Nie jest porażający i wprawiający w niemogący opisać się słowami zachwyt. Jednak miał w sobie to, co lubię w serii autorstwa Daugherty. Rzecz jasna skończył się w momencie, w którym nie powinien się był skończyć. Tym bardziej, że na premierę kolejnej części w Polsce prawdopodobnie trzeba będzie trochę poczekać. A jeśli nie znacie jeszcze serii o tej intrygującej szkole, odsyłam Was do "Wybranych". Odpoczynek i dobra zabawa w pakiecie!