czwartek, 11 lipca 2013

"Baśniarz"

"Baśniarz" - Antonia Michaelis
 
Źródło okładki: KLIK
"Baśniarz" to jedna z tych książek, która zbiera niesamowite recenzje. Nie pamiętam, bym czytała jakąś negatywną opinię o tej powieści. Z tego powodu musiałam sama sprawdzić, jak to z tą pozycją jest. Kiedy już ją kupiłam, to czekała ona dość długo, aż się za nią zabiorę, w sumie sama nie wiem czemu... A gdy zaczęłam, to po zapoznaniu się z około 150 stronami na chwilę odłożyłam. I czytałam co innego, bo z tym "Baśniarzem" mi było nie po drodze. Jednak w końcu stwierdziłam, że tak być nie może, bo przecież początek był dosyć dobry i muszę ją szybko skończyć. I faktycznie - potem przepadłam... Zrozumiałam, że zachwyty nad dziełem Michaelis nie są bezpodstawne, gdyż to jest po prostu świetna powieść!
 
Abel handluje narkotykami i raczej nie nawiązuje kontaktów ze znajomymi ze szkoły. Pomimo tego Anna zaczyna czuć do chłopaka coś więcej, ponieważ wie, że ma on również drugie oblicze - dobrego brata sześcioletniej Michi i baśniarza. Anna i Abel coraz bardziej się do siebie zbliżają, jednak siedemnastolatek jest strasznie tajemniczy i trzyma dziewczynę na dystans, jakby między nimi była jakaś niewidzialna, nie do przebycia granica. Okazuje się, że rzeczywistość może być dużo bardziej mroczna, niż się tego spodzewamy...
 
Ciężko opisać słowami taką przerażającą i niezwykłą książkę jaką jest "Baśniarz", ponieważ myślę, że najlepie jest ją po prostu poznać samemu. Jednak postanowiłam sobie, iż napiszę recenzję, żeby przekonać Was do sięgnięcia po tę pozycję, a więc...
 
Podczas czytania cały czas odczuwałam straszny, niepokojący wręcz klimat. Przyznam, że podziwiam Autorkę, że osiągnęła taki efekt, bo wyszło jej to świetnie. Dodatkowo przerażające jest to, jak okrutny los spotkał Abla i Michi i że rzeczywistość może być tak nierealnie niebezpieczna.
 
Baśń, którą opowiada chłopak przeplata się z właściwą akcją. Jego opowieść zawiera tak naprawdę wiele wskazówek i postacie, które się tam znajdują mają swoich odpowiedników w prawdziwym życiu. Ona także posiada klimat, tak samo, jak reszta powieści i według mnie znacznie różni się od baśni, które znamy.
 
Abel Tannatek to ciekawa postać. Kiedy go poznajemy nie ma skończonych jeszcze osiemnastu lat, a opiekuje się Michi, ponieważ ich matka zniknęła. Opiekę nad nią musi godzić ze szkołą i z pracą, co, jak się domyślacie, jest niebywale trudne. Chłopak pomimo młodego wieku przeszedł w swoim życiu tak dużo, że doświadczeń starczyłoby dla kilku, czy kilkunastu osób. Mimo wszystko siedemnastolatek stara się być silny i pragnie jak najlepiej zajmować się młodszą siostrą. Anna dopóki nie zakochała się w Ablu, wiodła spokojne życie. Dobre oceny, rodzina, najlepsza przyjaciółka... Jednak pewnego dnia jej codzienność całkiem się zmienia i dziewczyna na własnej skórze przekonała się, jak okrutny może być los. Należy wspomnieć jeszcze o Michi. Polubiłam ją i jestem pełna podziwu jej dojrzałości, gdyż dziewczynka to jedynie sześcioletnia bohaterka, a już przeżyła bardzo dużo. Jak na swój wiek bardzo dużo rozumiała i była spostrzegawcza, jak mało, który jej rówieśnik. To smutne, że takie niewinne dziecko musiało doświadczyć tak wiele...
 
Akcja cały czas pędzi do przodu i nawet przez chwilę czytelnik nie masz czasu na nudę. Dodatkowo "Baśniarz" jest nieprzewidywalny, a końcówka sprawiła, że oniemiałam. Tak naprawdę dopiero ostatnie strony wyjaśniają większość zagadek. Co więcej, Antonia Michaelis posługuje się prostym i dość przyjemnym stylem.
 
To powieść, którą powinno przeczytać się samemu, bo myślę, że tylko w bardzo, bardzo małym stopniu oddałam to, jak dobra jest to książka. Przerażająca, wciągająca, z dobrze zarysowanymi bohaterami... Czy muszę pisać więcej? "Baśniarz" sam się obroni i kiedy zaczniecie czytać tę pozycję, to (mam nadzieję) przyznacie mi rację. Nie jest to łatwa powieść, nie jest także przyjemna, a raczej momentami nieco przygnębiająca, ale warto. Dla takiej historii, emocji, bohaterów... Myślę, że Ci co już czytali, mogą potwierdzić moje słowa.


poniedziałek, 8 lipca 2013

"Ala Betka"

"Ala Betka" - Ida Pierelotkin
 
Źródło okładki: KLIK
Dzieciństwo kojarzy się z całą masą wolnego czasu, który przez najmłodszych jest głównie przeznaczany na zabawę. Nawet kilkuminutowa droga do szkoły jest przecież idealną okazją na przeżycie niesamowitej przygody. Dzieci świat widzą w kolorowych barwach i zazwyczaj ich największym zmartwieniem jest kłótnia z koleżanką czy rodzeństwem. Chcecie sprawdzić jak wygląda dzieciństwo jedenastoletniej Ali?
 
Ala Betka to uczennica klasy piątej c, w (teoretycznie) zwyczajnej szkole podstawowej. Zapytacie: dlaczego tylko teoretycznie? Już wyjaśniam! Tam mają miejsca niesamowite zdarzenia. No bo jak wyjaśnić fakt, iż jabłka znikają w tajemniczych okolicznościach, a nauczyciel wychowania fizycznego wisi na drzewie podczas, gdy wieje silny wiatr? Oczywiście na tym nie koniec. Ala i jej koledzy muszą stawić czoła Panu Niezgulakowi, który wręcz nienawidzi swoich uczniów i zrobiłby wszystko, aby tylko uprzykrzyć życie swoim uczniom. Zresztą podobna sytuacja jest z dyrektor Kamienną... Na szczęście dzieciaki mają wiele pomysłów i widzą świat prze "różowe okulary", więc żadne przygody im nie straszne!
 
"Ala Betka" to powieść, która według mnie jest skierowana głównie do dziewczynek i chłopców w wieku 8-12 lat. Jednak jestem pewna, że przypadnie do gustu również starszym czytelnikom (czego jestem przykładem), ponieważ Ida Pierelotkin potrafi rozbawić i wciągnąć w wir zdarzeń niezależnie od wieku. Każdy rozdział poświęcony jest innej przygodzie, więc lekturę można podzielić sobie na części, bez obaw, że zapomni się niezbędnych szczegółów. Ale podejrzewam, że ten, kto zacznie czytać "Alę Betkę", szybko nie odłoży jej na półkę. Tak naprawdę książkę bez problemu można przeczytać w dwa wieczory, czy popołudnia. Dzieje się to za sprawą wartkiej, okraszonej humorem akcji.
 
Autorka posługuje się prostym, zrozumiałym dla młodych czytelników językiem. Nie posługuje się trudnymi zwrotami i nie tworzy zbyt długich, zawiłych zdań. Zważając na fakt, iż jest to pozycja przeznaczona dla dzieci (ale, o czym już wspominałam, nie tylko) uważam ten element za plus powieści.
 
"Ala Betka" uczy również kilku ważnych kwestii. Pokazuje, że dzięki wzajemnej pomocy można sporo zdziałać. Właśnie dlatego podobały mi się chwile, gdy koledzy i koleżanki ze szkoły współpracowali ze sobą i pomagali innym. Jeden z rozdziałów przypomina także, iż zachłanność bywa zdrazdliwa i czasami trzeba się zastanowić czy warto myśleć tylko o pieniąnadzach i własnych korzyściach.
 
Podsumowując, nie żałuję czasu, jaki poświęciłam tej książce. Chociaż teoretycznie wyrosłam już z takich powieści, to i tak przygody zawarte w "Ali Betce" sprawiały, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Poza dużą dawką humoru w książce jest również morał, więc dzieci będą miały okazję się czegoś nauczyć lub przypomnieć sobie pewne ważne rzeczy. Zaś starsi czytelnicy poczują powiew wspomnień i przypomną sobie jak to było, kiedy miało się nieco mniej lat. Polecam.

piątek, 5 lipca 2013

Szum morza, szczęście i pomarańcz...("Alibi na szczęście")

"Alibi na szczęście" - Anna Ficner-Ogonowska
 
Źródło okładki: KLIK
Od jakiegoś czasu czytam kilka książek w miesiącu, więc trochę już takowych w swoim życiu przeczytałam. Czytam, poznaję, chłonę i szukam. Szukam pięknych książek, takich, które zachwycą mnie od pierwszej strony, pierwszego zdania. Ale ciężko znaleźć takie powieści. I co prawda mam za sobą wiele dobrych książek, które mi się spodobały i które długo będę pamiętała, jednak chyba żadna powieść nie działała na mnie tak, jak "Alibi na szczęście". Najpierw czytane po kawałeczku, delektowałam się pojedynczymi słowami i stronami. A potem, gdy znalazłam więcej wolnego czasu "przebiegłam" przez tę powieść do końca. Z zachwytem, ze spokojem, który udziela się podczas lektury, z nadzieją i z pewnością, że "po burzy zawsze wychodzi słońce".
 
Hania to nauczycielka polskiego w jednej z warszawskich szkół. Kiedyś prowadziła szczęśliwe życie. Niestety zmieniło się to pewnego sierpniowego dnia, gdy utraciła najbliższe i najważniejsze dla niej osoby. Główną bohaterkę poznajemy, kiedy od tragedii minął już rok, ale ona wcią nie może się do końca "otrząsnąć" z tego koszmaru i wrócić do normalnego życia. Na szczęście z pomocą przychodzą do niej życzliwe osoby. Porywcza i smiała przyjaciółka Dominika, pani Irenka, do której Hania często jeździ nad morze, Aldonka - znajoma ze szkoły. A kiedy na jej życiowej drodze pojawia się Mikołaj, Hania czuje, że coś się zmienia. Tylko czy pozwoli ona sobie na szczęście i czy poradzi sobie z wciąż powracającymi wspomnieniami?
 
Ciężko będzie mi wyrazić zachwyt nad debiutem Anny Ficner-Ogonowskiej, ponieważ zwyczajnie uwielbiam tę książkę. Z pozoru to zwyczajna obyczajówka, ale wierzcie - tak naprawdę piękna historia. Autorka pisze posługując się świetnym stylem, co jest aż dziwne zważając na fakt, iż jest to jej pierwsza powieść. Każde zdanie jest niezwykle dopracowane i sprawia, że wciąż ma się ochotę na więcej i więcej...
 
Bohaterowie są ludźmi z "krwi i kości". Mają wady, zalety, problemy i odnosi się wrażenie, że żyją naprawdę. Hania to miłośniczka "Romea i Julii", romantyczka, ale smutna postać, która nie może sobie poradzić z wciąż powracającymi w jej głowie wydarzeniami z przeszłości. Dominika to jej przeciwieństwo. Zawsze ma dużo do powiedzenia, wszystko robi w biegu i emanuje od niej optymizm. Czasami jej słowa mogą ranić i są jak "kubeł zimnej wody", ale zazwyczaj jej bespośredniość pomagała Hance i dzięki temu przetrwała ona najcięższe chwile. Kolejną postacią wartą uwagi jest Mikołaj. Dla większości kobiet wyda on się pewnie ideałem. Zakochany po uszy, cierpliwy, troskliwy i walczący o Hankę. Oczywiście nie można zapomnieć o pani Irence. To w jej nadmorskim domku Hania szuka spokoju i rodzinnego ciepła, bowiem jest to kobieta otwarta, szczera i czuję, że mogłabym jej się zwierzyć ze wszystkich sekretów, a ona na każdą moją troskę znalazłaby rozwiązanie. Bohaterów jest dużo więcej i wszyscy są dobrze i starannie zarysowani. Przemek - chłopak Dominiki i jednocześnie przyjaciel Mikołaja, Aldonka, ciotka Anna, Iwona, Zuza i Ula... Nie sposób ich nie lubić, po prostu.
 
Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się być nieskomplikowana. Jednak Anna Ficner-Ogonowska bardzo dobrze ją poprowadziła. Wydarzenia to samo życie i każdy wątek przepełniony jest zawsze aktualnymi problemami i rzeczywistością. Na pierwszym planie są relacje pomiędzy Hanką i Mikołajem, lecz sytuacje drugoplanowe były także interesujące i "Alibi na szczęście" (pomimo faktu, ze ma 652 strony) ani przez chwilę mnie nie nudziło.
 
Zwyczajnie się cieszę, że trafiłam w swoim życiu na taką książkę. Ta powieść przywraca wiarę w ludzi, uspokaja i jest doskonałym schronieniem na gorsze dni. Piękny język, świetnie zarysowani bohaterowie, ciekawa historia i niepowtarzalny klimat - to wszystko mamy w tej pozycji. Już od pierwszych stron "Alibi na szczęście" stało się jedną z moich ulubionych powieści, a kolejne strony tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Jeśli jeszcze nie znacie Hanki, Mikołaja, Dominiki, Przemka i innych bohaterów tej powieści powinniśce jak najszybciej to zmienić! Warto zatopić się w tej cudownej opowieści, bo dzięki niej łatwiej dostrzegać szczęście i zamiast użalać się nad sobą, cieszyć się życiem...

środa, 3 lipca 2013

"Ostatnie lato"

"Ostatnie lato" - Cesarina Vighy
 
Źródło okładki: KLIK
Nie ma na świecie człowieka, który nie zetknąłby się z cierpieniem. Czasami sami go doświadczamy, innym razem widzimy, gdy cierpią bliskie nam osoby. Jednak tak już jest - cierpienie jest w naszym życiu obecne i lubi pojawiać się w najmniej spodziewanym momencie. Najprawdopodobniej właśnie dzięki niemu doceniamy, kiedy na naszej życiowej drodze pojawia się coś dobrego i potrafimy się cieszyć z drobnych gestów i sytuacji.
 
"Ostatnie lato" opowiada historię ciężko chorej pani Z. W książce główna bohaterka wspomina swoje życie. Od najmłodszych lat, aż po ostatnie dni. Pokazuje czytelnikom, że w życiu szczęście przeplata się z cierpieniem.
 
"W świetle spraw osobistych bledną nawet najważniejsze wydarzenia publiczne, odsunięte za kulisy, sprowadzone do roli tła" ("Ostatnie lato", str.104)
 
 
Byłam ciekawa co skrywa w sobie "Ostatnie lato". Zdawałam sobie sprawę, że powieść będzie dosyć smutna i faktycznie tak było. Myślę, że nie do końca wpasowałam się w grupę odbiorców, ponieważ ja jako nastoletnia osoba mogłam wszystkiego nie docenić i nie być odpowiednio przygotowana na tego typu tekst. Pewnie właśnie dlatego nie potrafiłam do końca wczuć się w to, co czytałam.
 
Powieść jest napisana dość ładnym i poprawnym językiem. Jest to plus "Ostatniego lata", ponieważ nawet gdy nie pochłaniały mnie opisywane fakty, mogłam bardziej skupić sie na stylu pisania Autorki.
 
"Często gdzieś poza szacunkiem, uczuciem, miłością, pośród skrytych potrzeb, które szukają ujścia, kompensacji w potrzebach drugiego i często je odnajdują, wytwarza się jakaś nierozerwalna więź, symbioza" ("Ostatnie lato", str.101)
 
Chciałabym napisać, że jestem zachwycona książką, jednak prawda jest inna. Ale nie mogę też zmieszać książki z błotem, ponieważ to również nie byłoby prawdziwe. "Ostatnie lato" jest pomiędzy. Według mnie nie ma rażących wad, lecz mimo to jakoś nie potrafiłam się wczuć w tę historię i ją przeżywać. Być może Wy dostrzeżecie w niej coś wyjątkowego, nie mówię, że nie. Czasamie faktycznie na kartach powieści da się wyczuć cierpienie i smutek. Jednak ja wyczuwałam to tylko na samym początku i końcu powieści. "Środek" zarezerwowany jest dla wspomnień i trochę mi szkoda, że Cesarina Vighy nie zamieściła tam ciekawszych momentów.
 
Podsumowując, moim zdaniem nie jest to książka dla wszystkich. Może trzeba odpowiednio dużo przejść, aby ją zrozumieć? Może trzeba być starszym i mieć bogatszy "bagaż doświadczeń"? Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że tak właśnie jest. Ale nie mówię, że nie warto przeczytać "Ostatniego lata". Jeśli ktoś uważa, że może mu się spodobać mieszanka cierpienia i melancholii, to być może ta książka będzie odpowiednia.
 
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu M!
 


poniedziałek, 1 lipca 2013

Zapowiedź książki - "Wiatr - Jaskółczy lot"

 
Dzisiaj przychodzę do Was z zapowiedzią książki "Wiatr - jaskółczy lot" autorstwa Miriam Dubini. Dla przypomnienia dodam, że niedawno mieliście okazję czytać u mnie na blogu recenzję pierwszej części przygód Grety i Anselma (tutaj).  Powieść "Wiatr - wiadomość do mnie" bardzo mi się podobała, dlatego mam ogromną nadzieję, że uda mi się poznać dalsze losy bohaterów tej niezwykłej książki :)
 
Opis od wydawnictwa:

”Rower kocha niebo, ponieważ jest ono domem marzeń i wolności. Rower kocha ziemię, ponieważ ona jest drogą i schronieniem. Rower kocha ciszę, ponieważ w niej skrywa się odgłos życia pulsującego w mięśniach. W ciszy zalegającej między niebem a ziemią wszystko ma swój początek, tam w wiecznym zachwycie porusza się rower. A my poruszamy się wraz z nim.”

Wiatr – Jaskółczy lot

TĘSKNIĘ ZA TOBĄ
Wiadomość wyświetliła się na ekranie komórki. Była od Grety. Tylko te trzy słowa, bez podpisu, bez buziek, bez wykrzykników, ale zupełnie wystarczyło, aby serce Anselma wykonało salto. Jego palce natychmiast wystukały odpowiedź.
PRZYJEDŹ

Greta ma wyścigówkę i dom, który zbyt często bywa pusty. Nie lubi mieć z górki, nie znosi szkoły, za to uwielbia pędzić z wiatrem i kocha Anselma. Jest nieuchwytna i zachwycająca jak obłoki na niebie.
Emma jest Holenderką i jeździ na holenderce, sama jest piękna, jej rower już mniej. Mieszka we wspaniałej willi w centrum Rzymu. Ma czwórki z włoskiego, matkę dbającą o pozory i kilka krzywd do wybaczenia.
Lucia ma wielką rodzinę i dziecinny rower w kropki i kwiatki. To Sciagalle go tak dla niej wymalował, piętnastoletni artysta, najbardziej osobliwy z nich wszystkich.
Trzy przyjaciółki razem w jednej klasie i razem w warsztacie Anselma. Odnawiają swoje rowery snując marzenia o tym, co je jeszcze czeka. Anselmo potrafi odczytać przyszłość pisaną światłem na wietrze. Niestety, kiedy jego wzrok napotyka oczy Grety, wszystko rozpływa się w największej tajemnicy świata. To miłość.

Ilość stron: 200
Oprawa: twarda
Autor: Miriam Dubini
Tłumaczenie: Kornelia Krzystek
ISBN: 978-83-63579-19-7
Format: 145 x 195
Data wydania: Czerwiec 2013
Cena: 34zł
Teraz postaram się odpowiedzieć na postawione przez wydawnictwo pytanie: „ Jak Sciagalle, bohater książki, malarz rowerów wymalowałby Twój rower?”.
 
Myślę, że najpierw pomalowałby cały rower na zielono, ponieważ jest to jeden z moich ulubionych kolorów. Według mnie dobrze się przy nim odpoczywa, ponieważ przywodzi on na myśl wakacje i nawet wtedy, gdy jest jesień czy zima i zaczynamy mieć dosyć obowiązków, dzięki niemu pojawia się uśmiech na twarzy. Potem Sciagalle dopełniłby dzieła domalowując małe, białe stokrotki, które dodałyby mojemu rowerowi delikatności i świeżości. Zapewne gdybym tylko widziała swój pojazd poprawiałby mi się humor i w wyobraźni leżałabym właśnie na takiej zielonej łące pełnej kwiatów :)