piątek, 11 stycznia 2013

"Wyciskacz do łez"

"Wyciskacz do łez" - Agnieszka Tyszka
 
Marianna ma piętnaście lat i masę problemów na głowie. Jej tata nie żyje, a mama jest na tyle pochłonięta pracą, iż zdaje się córki nie zauważać. W szkole też nie jest za wesoło. Kiedy problemy zaczynają przerastać możliwości nastolatki okazuje się, że obok niej są życzliwi ludzie, którzy nie pozwolą Mariannie zostać samej.
 
Trzeba przyznać, iż życie Manny powoli zaczynało przypominać koszmar, a matka zaabsorbowana pracą udawała za wszelką cenę, że nic złego się nie dzieje i wszystko jest pod kontrolą. Była pracoholiczką, ale próbowała nie dopuszczać do siebie tej okrutnej, ale niestety prawdziwej myśli. Ta osoba - Olga - nie wzbudzała sympatii czytelnika. Jednak, co tu kryć, pracoholizm w naszym społeczeństwie jest coraz bardziej powszechny. Agnieszce Tyszce udało się w tej krótkiej powieści uzmysłowić jakże aktualny problem. Po pewnym czasie karty się odwróciły i Olga straciła pracę. Załamana kobieta nie miała nawet ochoty szukać kolejnej. Zmartwiona Marianna mimo wszystko nie traciła nadziei, iż wkrótce będzie lepiej. Pomimo tego raczej smutnego wątku uważam, że książka miała w sobie coś optymistycznego. Dawała nadzieję na lepsze jutro. O tak, to określenie tutaj doskonale pasuje. Ale czy to wystarczy, żeby skraść serce czytelników? Z tym jest pewien problem. Część zapewne uzna tę powieść za zbyt naiwną, druga część być może będzie zachwycona. A ja? Ja jestem gdzieś tak pomiędzy. Zdaję sobie sprawę z tego, że cała historia była pokolorowana, zbyt idealna, ale z drugiej strony... No właśnie, jest ta druga strona, która podpowiada, że było przyjemnie. Co w tym przypadku zrobić? Chyba pozostaje mi tylko przyznać, że mam do autorki ogromny sentyment i kolejny raz miło spędziłam czas przy jej dziele, tak po prostu. Była to taka niezobowiązująca lektura, którą szybko się czytało.
 
Czy chcę polecić tę książkę? Nie wiem. Jeżeli lubicie takie historie, które dobrze się kończą i jeśli szukacie czegoś, co nadawałoby się na odpoczynek, to Wyciskacz do łez zda egzamin. W przeciwnym razie nie do końca. Nie chcę, żeby ktoś mi potem zarzucił, że tak zachwalałam, a była to młodzieżówka jakich wiele. To musi się zwyczajnie podobać. Wyciskacz do łez był moim czwartym spotkaniem z twórczością Agnieszki Tyszki. Może nie takim udanym jak z serią przygód o Neli, ale ponownie miałam okazję, aby poczuć ten klimat, który Autorka potrafi stworzyć. I chociaż jej książki są nieidealne, mają w sobie coś uroczego. Na pewno nie wszystkich oczaruje, ale zastanówcie się, czy przypadkiem nie macie ochoty sprawdzić, jakie byłyby Wasze odczucia. Zróbcie jak uważacie, decyzję pozostawiam Wam.
 
~~~
 
Życzę miłego weekendu i dużo czasu na czytanie.
~Owocowa
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)