piątek, 21 sierpnia 2015

Ekranizacja "Małego Księcia", czyli jak przemówić do dziecka ukrytego w dorosłym

Źródło grafiki
"Mały Książę" to opowieść, o której trudno nie słyszeć. Niby książeczka dla młodych czytelników, lecz pod jej przykrywką kryje się pełna refleksji historia warta przeczytania przede wszystkim przez tych, którzy lata dzieciństwa mają już za sobą. Teraz, w 2015 roku, do kin trafia animacja. Próba ujęcia tematu w taki sposób, ażeby na nowo trafić do ludzi, przypomnieć o tym, że "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"*.

Spójrz, proszę, na zamieszczony przeze mnie plakat filmu - czyż on nie jest piękny? Czy nie jest to zapowiedź naprawdę wartej uwagi produkcji? Moim zdaniem "Mały Książę" powinien trafić na Twoją listę "do obejrzenia". Koniecznie. 

Doszłam do wniosku, że prawdę mówiąc, jest to bardziej animacja dla dorosłych. To znaczy, jasne - warto zabrać ze sobą do kina także szkraba, jednak dla niego będzie to najprawdopodobniej kolejna obejrzana bajka. Dlaczego w takim razie nie nakręcono zwykłego filmu zamiast animacji? Według mnie ta historia po prostu powinna być tak zrobiona. Ona własnie dzięki temu wskazuje widzom z czym powinni tę historię kojarzyć. Dorosły musi w tym czasie odczuwać ekranizację tak, jak to odbierają najmłodsi. Poczuć magię, która jej towarzyszy. Zagłębić się w opowieść o Małym Księciu. Na nowo odkryć w sobie dziecko - doświadczyć tego na własne skórze.

Produkcja ta została wykonana bardzo starannie i ma okazję zapaść w pamięć wielu osób. Literacki pierwowzór został tu opakowany w kolejne przygody, dzięki czemu baśń staje się jeszcze bliższa współczesnemu odbiorcy. Ten film, to dłoń podana tym, którzy chcą tę historię kolejny raz zgłębić i odkryć.

W "Małym Księciu" piękne jest to, że można czytać go wielokrotnie, a z biegiem lat dopiero odkrywa się w nim to, co dawniej umknęło. Moje pierwsze spotkanie z książką Antoine de Saint-Exupery'ego nie było szczególnie udane. Jednak jest coraz lepiej i cieszę się, że dzięki niemu ma się poczucie obcowania z tym czymś, co jest nienamacalne, a tak ważne dla literatury. Film zaś jest do tej historii dodatkiem, który nie niszczy tej historii, lecz jest swego rodzaju komentarzem - pomocą do interpretacji, którą warto znać.

*Mały Książę, Antoine de Saint-Exupery

8 komentarzy:

  1. Mały książę był i dla mnie w czasach młodości, ciężką jakoś przeprawą. Chyba nie rozumiałam go do końca. Teraz to co innego :)
    Pozdrawiam,
    Natalia Z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne jest to, że z czasem widzi się w nim coraz więcej wartościowego przekazu ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jako dziecko bardzo lubiłam tę książkę, dlatego chętnie zobaczę tym razem ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeci akapit od końca - zgadzam się całkowicie. Na ekranizację wybieram się na dniach, wprost kipię z emocji. Już na samym zwiastunie ryczałam jak bóbr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie podejrzewam, że film zrobi na Tobie duże wrażenie.

      Usuń
  4. Książkę uwielbiam od kilku lat i muszę obejrzeć film! :) Mam nadzieję, że będzie godny książki.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)