wtorek, 29 kwietnia 2014

"Tak wygląda szczęście"

"Tak wygląda szczęście" - Jennifer E.Smith

Źródło okładki: KLIK
To, czy dana książka nam się spodoba nie zależy jedynie od jej samej treści. W dużej mierze przyczynia się do tego fakt kiedy daną powieść poznajemy. My się zmieniamy, dorastamy, a nasz gust w tym czasie także ewoluuje. Niekiedy bywa tak, że lektura uznana kiedyś przez nas za świetną z biegiem czasu blaknie w pamięci i staje się obojętna, a my zachodzimy w głowę jakim cudem kiedyś mogła nam się aż tak wpasować w upodobania. Znam to z autopsji - dawniej podobały mi się prawie wszystkie przeczytane przeze mnie książki, z czasem stałam się coraz bardziej wybredna. Niedawno doszłam do wniosku, iż podświadomie liczyłam na to, iż być może powoli wyrastam z lekkich młodzieżówek. Jednak gdy niedawno sięgnęłam, nie wiem już który raz, po książkę z tego gatunku, okazało się, że nie wyrosłam z nich ani trochę.

Ellie to siedemnastolatka, która mieszka z mamą w małym miasteczku Henley położonym nad oceanem, w którym w te wakacje ma zostać kręcony film. Rodzicielka i córka nie narzekają na nadmiar gotówki i żyją raczej skromnie, aczkolwiek szczęśliwie. Dobrze się rozumieją, rzadko zdarzają im się konflikty. Pewnego dnia w spokojny żywot nastolatki wkracza przypadkowo pewien chłopak, który przez pomyłkę wysłał do Ellie e-maila. Od tej chwili ta dwójka dzieli się ze sobą różnymi szczegółami ze swego życia i czują, że rodzi się między nimi więź. Co wyniknie z internetowej znajomości tych młodych osób? Jak się pewnie domyślacie, całkiem sporo.

"-Są różne rodzaje szczęścia. Niektóre nie potrzebują żadnych dowodów - tłumaczyła Ellie." ("Tak wygląda szczęście, str. 257)

"Tak wygląda szczęście" nie wychodzi poza schematy. Brakuje tu nowatorskich pomysłów i czegoś, co wprawiłoby potencjalnego czytelnika w osłupienie. Jednak nic nie poradzę, być może mój gust schodzi powoli na psy czy coś (po cichu liczę jednak, że nie), ale uwielbiamuwielbiamuwielbiam tę książkę. Nawet jeśli za rok ledwo będę o niej pamiętała, to na tę chwilę mogę jedynie przyznać się, iż Jennifer E. Smith napisała według mnie piękną powieść.

Moje odczucia nie są oczywiście całkiem bezpodstawne. Mamy szablonowych, ale sympatycznych i życiowych bohaterów. Nie obyło się też bez miłości, która (jak nietrudno się domyśleć) wysunęła się w tej pozycji na prowadzenie i odgrywała jedną z ważniejszych ról. "Tak wygląda szczęście" może również poszczycić się uroczą otoczką, którą zapewnił czas akcji (w końcu czerwiec i początek lipca to taka przyjemna pora), a wszystko to zapisane prostym i przyjemnym w odbiorze stylem. Całość składa się na sukces tej książki. Podczas czytania miałam zwyczajnie ochotę powiedzieć "Tak, właśnie tak wygląda szczęście!".

Być może nie powinnam polecać, bo wiele z Was może poczuć się rozczarowanym (to nawet więcej niż prawdopodobne). Ale nie potrafię wytknąć "Tak wygląda szczęście" wad, stwierdzić, iż dużo rzeczy tam nie grało, gdyż zwyczajnie dla mnie wszystko było w porządku. Absolutnie urocza, słodka i przyjemna - a takich książek też potrzeba (w szczególności, kiedy było się w trakcie pisania egzaminów i po nich). Oczywiście gorąco polecam, bo chociaż rozum podpowiada, że nie powinnam, to serce nie pozwala zrobić inaczej!

czwartek, 24 kwietnia 2014

"Kiedyś na pewno"

"Kiedyś na pewno" -  Ewa Nowak

Źródło okładki: KLIK
Zacznę od wysunięcia banalnego sformułowania - przyjaźń to piękne zjawisko. Jakkolwiek zwyczajnie to brzmi, trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Przyjaciel to osoba, która będzie z nami płakała, gdy my płaczemy i będzie się śmiała, gdy my tryskamy radością. Bratnia dusza zawsze wesprze i nigdy nie zostawi w potrzebie. Nie trzeba być Sherlockiem, żeby zauważyć, iż w okresie dojrzewania każda młoda osoba jest szczególnie spragniona owej silnej więzi i łaknie kontaktu z rówieśnikami. I właśnie o nastoletniej przyjaźni opowiada oceniania tu przeze mnie książka Ewy Nowak pt. "Kiedyś na pewno".

Kamila i Dorota to uczennice jednego z warszawskich liceów. Pierwsza z nich ma to, czego druga jej podświadomie troszeczkę zazdrości - piękny wygląd  i "magnes", który przyciąga innych ludzi i zachęca do poznania. Za to Dorota nie emanuje optymizmem i nie cechuje jej wygląd modelki z pierwszych stron gazet. Te dwie całkiem inne dziewczyny przeżywają akurat różne problemy, zauroczenia i smutki - słowem: dorastanie. 

"-Czego w życiu nienawidzisz najbardziej? - zapytał ją miękko.
-Dwóch słów: "kiedyś", bo to jakby deklaracja, że się nie umie umiejscowić w czasie, czyli zmyśla, i "na pewno", bo na tym świecie nic nie jest pewne - wyszeptała." ("Kiedyś na pewno", str. 49)

"Kiedyś na pewno" nie było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Pani Nowak. Po powieści spod pióra tej pisarki sięgam bardzo chętnie, ponieważ jej książki zawsze dają mi coś wartościowego i sprawiają, że człowiekowi chce się jeszcze więcej czytać i żyć pełnią życia. Krótko mówiąc, moim skromnym zdaniem ta autorka ma duży dar do rozumienia młodzieży i pisania o niej. Wie jak trafić do kilkunastoletniego odbiorcy i pokazać mu w przyjazny sposób kręte ścieżki ludzkiego losu. Z radością mogę powiedzieć, że dzisiaj omawiana lektura była kolejną dobrą młodzieżówką z morałem.

W "Kiedyś na pewno" na pierwszy plan wysuwa się sprawa przyjaźni. Tego, jak w niej postępować i jak przestrzegać niepisanego kodeksu. Bowiem nie od dziś wiadomo, iż ta relacja wymaga niekiedy poświęceń i nie zawsze bywa kolorowa. Jednak są czyny, których w przyjaźni się dopuścić po prostu nie można. Kłamstwa, intrygi, wzajemna niechęć nie wchodzą w grę. I właśnie to w książce zostało pokazane. Kamila i Dorota bywały w stosunku do siebie nielojalne, czasami traktowały swą znajomość po macoszemu, nie wykazując w rzeczywistości wzajemnego zaangażowania. Ale dostrzegłam, że wydarzenia zawarte w powieści wywołały w dziewczynach zmiany. Na kartach powieści dorosły do przyjaźni, co może uświadomić czytelnikowi, że i on powinien w niektórych sprawach dojrzeć.  

Kolejnym plusem powieści są nakreślone wprawnym i przyjemnym w odbiorze stylem główne bohaterki. To nastolatki z krwi i kości - równie dobrze mogłaby to być naprawdę żyjąca osoba. Z tego powodu książka zyskuje i lepiej trafia do potencjalnego odbiorcy. Nie ma tu sztucznego moralizowania, patrzenia z góry i nudzenia. Zresztą co ja dużo będę pisała - jak zwykle u Nowak.

Czyli - warto sięgnąć. Kilka chwil relaksu i kolejną porcję życiowych porad przemyconych między wierszami macie w pakiecie. Dobrze, że są tacy autorzy z Polski i dobrze, że są takie młodzieżowe książki.

środa, 16 kwietnia 2014

"Upalne lato Marianny"

"Upalne lato Marianny" - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

Źródło okładki: KLIK
Młodość. Obecnie jest kojarzona z niedojrzałymi ludźmi, którzy 3/4 własnego życia spędzają na zabawie. Zdecydowanie zbyt odważnie ubrane nastolatki, palący na ulicy szesnastolatek, imprezy przesycone alkoholem do białego rana - to nie są sytuacje, które szczególnie zadziwiają, ponieważ stały się pewnym elementem naszych czasów. Wiele osób zapomina, iż taki obraz młodzieży bywa dla niektórych krzywdzący, gdyż nie każdy młody człowiek odznacza się owym zachowaniem. Sama jako uczennica ostatniej klasy gimnazjum nie czuję się podobna do wyżej opisanych osób. Jednak weźmy pod uwagę sam fakt, że młodość musi się "wyszumieć". Tak jest nie tylko teraz, ale od długiego czasu. To prawo, pewien przywilej bycia nastolatkiem, zmieniający tylko swój obraz na przestrzeni lat. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak w swojej powieści "Upalne lato Marianny", której akcja umiejscowiona została w 1939 roku, pokazuje jedno z oblicz dorastania.

Dziewczyna nareszcie może odetchnąć z ulgą - została przyjęta na wymarzone studia w Warszawie. To właśnie prawo ma zająć jej myśli przez kilka następnych lat. Jednak najpierw czekają ją wakacje, które Marianna spędzi jeszcze na wsi, małym Kamieńczyku. Przeżyje ona pełne emocji i uczuć letnie miesiące.

Mamy do czynienia z książką klimatyczną. Na niemal każdej stronie wyczuwa się niepowtarzalność towarzyszącą tamtym czasom. Jestem pod wrażeniem literackiego wyczucia Autorki, bo skonstruowanie świata przedstawionego udało się jej naprawdę dobrze. Wcześniej nie miałam okazji czytać książek spod pióra pani Katarzyny, więc jestem mile zaskoczona. 

Oprócz atmosfery, pozycja ma przede wszystkim dobrze zarysowaną główną bohaterkę. To Marianna stanowi trzon tej książki i to dzięki niej powieść przypadła mi do gustu. W "Upalnym lecie..." spotkałam postać, która odznacza się odwagą, apetytem na życie i swoistą realnością. Dziewczyna próbuje walczyć z obowiązującymi konwenansami i wejść w świat dorosłych z przytupem. A charakterek ma - trzeba jej to przyznać. Dlatego na kartach powieści odkrywa, myśli, czuje - po prostu żyje. Tak jak każdy młody człowiek chce poznać i zasmakować tajemnice naszego świata.

Teraz smutna wiadomość dla fanów wartkiej akcji i dreszczyku emocji - macie małe szanse, że pod tym względem książka Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak spełni Wasze wymogi. Lektura skupia się bardziej wokół emocji i przeżyć Marianny. Czy oznacza to, iż przez to fabuła kuleje? Bynajmniej. To nadal dobrze rozplanowany i przemyślany tekst.

Być może za jakiś okres czasu nie będę dobrze pamiętała wydarzeń tej książki. Nie zmieniła ona w diametralny sposób mego życia, ani światopoglądu. Jednak na tle obyczajówek ma szansę plasować się na dość wysokiej pozycji. "Upalne lato Marianny" z powodzeniem nadaje się jako "umilacz" spokojnych wieczorów kobietom w różnym wieku. Nastolatki odkryją tu być może cząstkę siebie, a nieco starsze panie wspomną okres, gdy tyle spraw i rzeczy było jeszcze do odkrycia. Polecam!

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu MG!

wtorek, 15 kwietnia 2014

Wiosenny stos

Hej!
Dzisiaj przychodzę do Was ze stosem, który co prawda nie jest szczególnie duży, jednak jak każdy stos cieszy :D A najbardziej cieszy wizja większej ilości wolnego czasu na czytanie go, kiedy niedługo skończy się naukowe szaleństwo związane z testami. Chociaż z drugiej strony przeraża mnie fakt, iż egzaminy będą już zaraz po Wielkanocy... Trzymajcie kciuki! :D Tymczasem przejdźmy do meritum. Powitajcie stos brawami!

Na samej górze dumnie prezentuje się "Dom nad jeziorem smutku". Nie bardzo wiem czego się po tej książce spodziewać. Jest to egzemplarz recenzencki od wydawnictwa M, więc recenzja na pewno ukaże się na blogu. Następnie widać dwie książki wypożyczone z biblioteki, powieści Ewy Nowak - "Drugi" i "Kiedyś na pewno". "Kiedyś na pewno" już przeczytane i z końcem kwietnia/początkiem maja spodziewajcie się opinii. "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" i "Tak wygląda szczęście" zapowiadają się obiecująco i nie mogę doczekać się ich lektury! I na samym końcu drugi w tym stosie egzemplarz recenzencki (tym razem od MG) - "Upalne lato Marianny". Przeczytana, recenzja będzie jakoś na dniach.

Na dzisiaj to tyle, bo biologia i angielski czekają... W każdym razie jak widać powoli wracam do bloga, to już końcówka tej mojej zmniejszonej aktywności na blogu. Chwalcie się co już z powyższych książek znacie i co polecacie szczególnie :)
Miłego dnia!