środa, 16 grudnia 2015

Czas na kolejny rozdział

To już mnie nie bawi. Już nie potrafię zatroszczyć się o to miejsce, ani wyczekiwać z radością na kolejny komentarz. Dawniej włożyłam w to miejsce sporo pracy, spędziłam wiele godzin na pisaniu postów na Wyspę. Dlaczego więc teraz tak mi zobojętniała i stała się niebezpiecznie odległa? 

Wiecie, założyłam tego bloga (wtedy jeszcze pod inną nazwą) 8 grudnia 2012 roku. Trzy lata, to czas, podczas którego człowiek może bardzo się zmienić i tak się chyba stało też ze mną. Wtedy byłam uczennicą drugiej gimnazjum, teraz drugiej liceum. Bycie dorastającą osobą kształtuje i weryfikuje plany i wiele innych aspektów. Czy to znaczy, iż już przestałam pałać sympatią do słowa pisanego? Bynajmniej, bez obaw. Brakuje mi tworzenia dla kogoś, brakuje mi poczucia, że ktoś być może chętnie przeczyta to, co mam do powiedzenia. Jednak teraz czuję, że chcę to zrobić inaczej, dojrzalej, pełniej. Mam też nadzieję, że lepiej. 

Tak, wkrótce zaproszę Was na kolejny post, ale będzie czekał już pod innym adresem. Liczę na to, że polubicie nowe miejsce. Dzisiaj zdradzę tylko, że kolejny blog będzie mieszanką kultury oraz jedzenia, jednak to bardzo ogólny zarys. 

Odezwę się już niedługo i poinformuję, gdzie mnie szukać.

Ciepłego wieczoru! :)

niedziela, 4 października 2015

"Meto. Dom"


To dla nas naturalne, że w społeczeństwie funkcjonuje podział na rodziny i jako ludzie do nich przynależymy. To własnie kilka najbliższych osób otacza nas miłością, daje poczucie bezpieczeństwa, troszczy się i akceptują pomimo wad, które przypominają o sobie w codziennych sytuacjach. A teraz wyobraź sobie, że tego nie masz. Nie ma kochających rodziców, radosnych wspomnień z dzieciństwa, nie ma tego, do czego codziennie tak chętnie wracasz po szkole, czy pracy. Co prawda mieszkasz w Domu, ale to nie ten, który dobrze znasz...

Meto nie pamięta jak, gdzie i kiedy się urodził. Pamięta tylko to, co wydarzyło się w Domu, gdzie pod nadzorem mieszka kilkudziesięciu chłopców. To tutaj się uczą, uprawiają sport, wspólnie jedzą - razem żyją. Wszystko to jednak w atmosferze rozkazów, zakazów i konkretnych wytycznych. Czym tak naprawdę jest Dom i co dzieje się z tymi, którzy z niego "wyrastają"? To pytanie frapuje nie tylko Ciebie, ale także bohaterów powieści Yves Greveta.

Na tyle, na ile jestem zorientowana, wydaje mi się, że książka nie zyskała dużej popularności. Czy to powinno Cię od niej odwieść? Bynajmniej. Radzę jednak zastanowienie się nad tym, czy pierwsza część trylogii Meto może Cię usatysfakcjonować.

Struktura Domu została dosyć dokładnie nakreślona. Czytelnik ma okazję poznać panujące zasady, dziwne zwyczaje i kary, które spotykają nieposłusznych. Podczas lektury może zastanawiać fakt jaki to wszystko ma sens i przyznam, że sposób funkcjonowania w tamtym środowisku na poły przeraża, na poły zadziwia. Autor oczywiście nie udziela czytelnikowi odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania, czym zapewne pragnie zachęcić do sięgnięcia po kolejne tomy z serii (a druga część już w tym miesiącu w Polsce).

Powieść została napisana prostym, przejrzystym językiem, co, zważając na adresatów, nie dziwi. Mnie niestety brakowało czegoś więcej. Sądzę jednak, że jest to spowodowane moim wiekiem i gustem, który nie jest ukierunkowany na takiej historie. Mimo to czuję, iż powinnam tę książkę oceniać zważając na to do kogo ma trafić i kogo zadowolić, a grupa docelowa prawdopodobnie spojrzy na nią inaczej, pozytywniej.

Z mojej strony mogę powiedzieć, że czuję jakby nie była dla mnie. Nie zrozum mnie źle - nie chcę powiedzieć, iż odradzam sięganie po tę lekturę. Poleciłabym ją jednak przede wszystkim chłopcom i dziewczynkom ceniącym sobie aurę tajemniczości i mającym 12-14 lat. Jeżeli więc należysz do tego przedziału i czujesz, że ta opowieść może Ci się spodobać (lub kogoś takiego znasz i masz ochotę mu książkę polecić), możesz się za powieścią rozglądać przy najbliższej wizycie w księgarni lub bibliotece. Niestety w moim przypadku nie był to strzał w dziesiątkę.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dwie Siostry!

sobota, 26 września 2015

Rozmowy o jedzeniu #3

Jest coraz chłodnie, wietrzniej i deszczowo - to znak, że nadeszła jesień. Myślę, że to dobra pora na eksperymenty w kuchni, gdyż jeszcze chętniej spędzamy czas w domu, który daje poczucie bezpieczeństwa i przytulności. Dzisiaj pokażę Wam kilka pyszności, które sama przygotowałam i Wam również to polecam. Mam nadzieję, że uda mi się zaostrzyć apetyty moich Czytelników. To co, zaczynamy? :)


PANCAKES
Sama nie jestem jeszcze na tyle wprawiona w kuchni, żeby stworzyć własny przepis na tak smaczne pankejki. Co prawda teraz pewnie trudno kupić dobre maliny i borówki, ale spokojnie - inne owoce też się sprawdzą. Przepis znajdziecie tutaj. Bardzo polecam wypróbować! 

OWSIANKA Z OWOCAMI
Tutaj bardziej tradycyjnie, czyli owsianka z owocami, która sprawdzi się na śniadanie (chociaż ja praktykuję czasem w ramach kolacji, gdyż rano najczęściej nie mam czasu na jej przygotowanie). Według mnie bardzo smaczna jest ta o konsystencji kleiku. Szklankę mleka wymieszać z około połową szklanki płatków owsianych i gotować, aż do oczekiwanej przez siebie postaci, w moim przypadku około 20 minut. Potem wystarczy wzbogacić posiłek o dowolne owoce, orzechy, czy inne dodatki. Pycha :)

SZARLOTKA
W tym przypadku odsyłam do przepisu na blogu waniliowachmurka,blogspot.com. Dodam, że była to pierwsza zrobiona przeze mnie szarlotka i przepis mnie nie zawiódł.


ŁOSOŚ Z PESTO W SZYNCE
SZWARCWALDZKIEJ
Wytrawny przerywnik wpisu ;). Inspiracją był ten przepis, jednak moje wykonanie znacznie odbiega od tamtej wersji. Po pierwsze użyłam szynki szwarcwaldzkiej, a skryte pod nią pesto jest kupne... Dodatki też inne, więc summa summarum tym razem powstało to, co widzicie na zdjęciu.

CIASTECZKA Z PŁATKAMI
OWSIANYMI I CZEKOLADĄ
Ja jestem zadowolona z efektu, gdyż w moim mniemaniu są bardzo smaczne. Jeżeli chcecie dowiedzieć się jak je wykonać, podaję link. Ja użyłam mąki z pełnego przemiału typu 1850. Dodałam posiekaną tabliczkę czekolady (90 g), a nie sugerowane 200 g, jednak ciasteczka i tak zawierały jej w sobie sporo. Wyszły słodkie, ale nie za słodkie. Otrzymałam ich dużo mniej niż podano w przepisie, co zależy pewnie między innymi od wielkości formowanych wypieków. 

Doszłam do wniosku, że jak na jeden wpis, tyle kulinarnych inspiracji wystarczy, gdyż inaczej mogłabym Was zanudzić :). Bardzo polecam wykonanie tych smakołyków, bo są tego zdecydowanie warte. Będzie mi miło, jeżeli napiszecie, czy posty tego typu są dla Was interesujące. W przyszłym tygodniu pojawi się już recenzja książki. Moja mała aktywność na blogu, to efekt różnych czynników. Między innymi tego, że szkolna rzeczywistość pod postacią drugiej licealnej klasy już we wrześniu daje się we znaki... 

Smacznej jesieni. Mam nadzieję, że trzymacie się i nie chorujecie. Do napisania!

piątek, 4 września 2015

"Oto jest Nowy Jork"


Nie wiem, czy słyszałeś o tym, jak bardzo chciałabym odwiedzić Nowy Jork. Fascynuje mnie różnorodność tego miejsca, bogactwo kultur, urok Wielkiego Jabłka, fakt, iż miasto to chyba faktycznie nigdy nie śpi... Ciekawy jest także fakt, że podobno Nowy Jork na żywo zachwyca równie mocno i nie jest to tylko kwestia dobrego "wychodzenia na zdjęciach". Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła sama się o tym przekonać i doświadczyć jego klimatu. Jednak teraz mogę go podziwiać między innymi podczas literackich podróży, nic więc dziwnego, że bardzo ochoczo zaopatrzyłam się w pozycję pod tytułem "Oto jest Nowy Jork".

Książka ta to przede wszystkim ilustracje, gdyż to właśnie im w udziale przypadła pierwszoplanowa rola, to nimi można się zachwycić. Są piękne, kolorowe, wyjątkowe! Nie za bardzo przekombinowane, ukazujące Nowy Jork w sposób jeszcze bardziej podsycający apetyt na wizytę w tym miejscu. Na kartach pozycji zobaczycie między innymi Empire State Building, Times Square, Greenwich Village, Most Brookliński i wiele, wiele więcej.

Tekst to jedynie krótkie fragmenty, które stanowią zwięzły i często ciekawy komentarz do ilustracji. Można dowiedzieć się kilku interesujących faktów i chociaż nie są to bardzo odkrywcze rzeczy, to stanowią bardzo przyjemny dodatek do obrazków. Warto pamiętać o przeczytaniu ostatniej strony, gdyż tam sprostowano niektóre dane, które aktualnie mijają się z prawdą z prawdą (książka Czecha, Miroslava Saska zachwycała już w latach 60.!).

"Oto jest Nowy Jork" to publikacja, którą naprawdę warto poznać. Niepozbawiona humoru, ciesząca oczy pozycja, która dawniej zdobyła tytuł Najlepszej Książki Ilustrowanej Roku New York Timesa. Według mnie ucieszy nie tylko dzieci, ale osoby w każdym wieku. Bardzo polecam tę literacką podróż w obrazkach, bo dostarcza ona wielu pozytywnych wrażeń!

czwartek, 27 sierpnia 2015

"Niezbędnik obserwatorów gwiazd"


Nikt z nas nie może powiedzieć, że w jego życiu nie wydarzyło się nic smutnego, czy rozczarowującego. Tak już jest, że radosne nowiny przeplatają się z tymi mniej optymistycznymi. Na szczęście są takie sprawy, które potrafią nas rozchmurzyć, utrzymać w poczuciu, że jeszcze na coś się temu światu przydamy. Dla wielu osób jest to rodzina i pasja - ta, która płynie prosto z serca, a wykonywane czynności z nią związane są dla nas niezwykle budujące i pocieszające. Dla głównego bohatera "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" jest to jego dziewczyna i koszykówka.

Nie zawsze można wybrać rolę, jaką będzie się odgrywać w życiu, lecz cokolwiek by ci się trafiło, dobrze tę rolę grać najlepiej, jak się potrafi (...) - "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", str. 197.

Bellmont nie jest najprzyjemniejszym miejscem na naszej kuli ziemskiej... Czarne gangi, irlandzka mafia, ponury klimat i mało przyjaźni ludzie, własnie tak kojarzyć można to miejsce. W tym wszystkim jest Finley, mieszkający z tatą i dziadkiem - chłopak zakochany w Erin i w grze w kosza. Pewnego dnia jego trener prosi go o dziwną przysługę i w ten sposób w życiu chłopaka zachodzą pewne zmiany...

"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" trafił na moją półkę już dawno temu, ale było nam nie po drodze. Raz go nawet zaczęłam, ale z jakiegoś powodu skończyło się na przeczytaniu pewnie kilkunastu stron. Czułam jednak, że będzie to historia warta poznania i chciałam się w nią zagłębić, toteż wakacyjne, sierpniowe dni były ku temu dobrą okazją. Teraz przyznaję, że czas spędzony z powieścią Quicka nie był czasem straconym.

W tej książce ważni są bohaterowie - ludzie z problemami, poturbowani, z ranami zadanymi przez życie, tajemniczy, ciekawi, nietuzinkowi. Autorowi udało się wniknąć w ich psychikę i stworzyć postaci, które wychodzą poza utarte schematy i "żyją" na kartach opowieści. Finley jest osobą, którą da się lubić. Specyficzny, małomówny, wycofany, ale przy tym sprawiający wrażenie sympatycznego chłopaka, z którym chciałoby się usiąść na dachu, patrzeć w gwiazdy i przez długie godziny wspólnie milczeć. Oprócz tego w "Niezbędniku..." spotykamy intrygującego Russa, czyli owianego tajemnicą, zagadkowego chłopaka, którego czytelnik podczas zagłębiana się w ksiązkę stopniowo poznaje i zaczyna coraz lepiej rozumieć. Najpierw wydawał mi się niepokojąco dziwny, jednak z czasem Quick umożliwia "rozgryzienie" jego zachowania.

To powieść młodzieżowa, jednak coraz częściej zauważam, iż to określenie bywa krzywdzące. Mnie kojarzy się ono z lekkimi powiastkami na temat miłosnych zawirowań rozkapryszonych nastolatków. Oczywiście często jest to błędny wniosek, bo mamy całą masę błyskotliwych i inteligentnych historii, które do tego gatunku można zaliczyć. To smutne i dla wielu książek ujmujące powiązanie ma swoje źródło w fakcie, że rzeczywiście mamy na rynku sporo powieści, których targetem jest młodzież,a poziom ich wykonania pozostawia wiele do życzenia. Jednak nie dajcie się zwieść pozorom. Matthew Quick pokazuje, że można napisać tekst z gatunku literatury młodzieżowej w taki sposób, ażeby powstała książka wartościowa, wciągająca, a przy tym przyjemna. Polecam.