Wiem, że powinnam napisać recenzję, zebrać myśli i umieć określić jak oceniam powieść Marilynne Robinson. Najchętniej zrobiłabym to jak najszybciej i jak najsprawniej, bo niestety bardzo trudno mi sensownie wypowiedzieć się na temat "Domu nad jeziorem smutku"...
Jest to historia dwóch sióstr - Ruth oraz Lucille, którym nie jest dany stały żywot z kochającymi rodzicami u boku. Najpierw opiekuje się nimi babcia, potem przychodzi kolej sióstr dziadka, a na koniec Sylvie - tajemnicza ciocia. Książka opisuje ich codzienność, relacje i zachowania.
Musicie mi wybaczyć moją słabszą formę i brak entuzjazmu, gdyż nie czuję, abym była w stanie napisać naprawdę błyskotliwą opinię "Domu nad jeziorem smutku". Z czego to wynika? Dużo obowiązków, zabieganie i chęć odpoczynku. Przeczytałoby się wtedy powieść wciągającą, rozchmurzającą i błyskotliwą. Tymczasem mi przyszło zmierzyć się z dziełem Robinson, określanym mianem współczesnej klasyki. No cóż, szło mi bardzo opornie i czytałam je długo.
Przede wszystkim opowieść o siostrach była dla mnie niebywale ciężka, zupełnie jakbym z każdą stroną była zmuszana dźwigać kolejny kilogram na swoich plecach. Przytłaczała mnie, wprawiała w melancholię. Tylko że nie miało to nic wspólnego ze stanem kiedy człowiek ma ochotę rozmyślać i dochodzić do wniosków - "Dom nad jeziorem smutku" mnie przygnębiał.
Dodatkowo nie mogłam się odnaleźć w sposobie pisania Marilynne Robinson, chociaż trzeba przyznać, iż kolejne zdania tworzyła z precyzją i wyczuciem, toteż nie zarzucam bynajmniej słabego stylu. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że chciałam mieć jak najszybciej lekturę za sobą, bo ani przez chwilę nie potrafiłam się nią rozkoszować. Widocznie to książka kompletnie nietrafiająca w mój gust, co oczywiście nie znaczy, że w Wasz również się nie wpasuje!
Mnie "Dom nad jeziorem smutku" nie wzbogacił wewnętrznie, ani nie porwał w wydarzenia. Tymczasem zdaję sobie sprawę, iż to nie jest proza mająca na celu zabawienie czytelnika. Niestety nie czułabym się dobrze polecając Wam przeczytanie tej książki, gdyż ja zwyczajnie się nudziłam. Wy sami podejmijcie decyzje i posiłkujcie się zdaniem tych, którzy potrafią lepiej oddać klimat owej powieści. Mnie tym razem się to niestety nie uda...
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu M!
Obawiam się, że nie przypadnie mi do gustu...
OdpowiedzUsuń