piątek, 7 listopada 2014

"Zbuntowani"

"Zbuntowani" - C.J.Daugherty

Kiedy mały człowiek staje postawiony przed faktem, iż niedługo zacznie chodzić do szkoły, zazwyczaj jest podekscytowany. Pamiętam, że ja nie mogłam się doczekać, aż tylko rozpocznę edukację w zerówce. Kupowanie kredek, ołówków, kolorowych bloków, cieniutkich zeszytów i plecaka równało się przygodzie. Jednak kiedy mija kilka lat czar pryska. Nadchodzą czasy dni przepełnionych nauką dni, godziny frustracji i zakuwania. Na szczęście istnieją placówki, które kolejny raz wzbudzają w uczniu zapał do pochłaniania wiedzy, a bezsprzecznie zalicza się do nich Akademia Cimmeria.

"Nie da się cofnąć wyznania miłosnego. Nie można go tak po prostu odwołać i wymazać z akt. Pozostaje na zawsze." ("Zbuntowani", str. 377)

Allie i jej przyjaciele już dawno przestali być bezpieczni. Od pewnego czasu nastolatka nie może samotnie wyjść na długi spacer bez obawy, że już z niego nie wróci. Bo Nathaniel czuwa, zdesperowany i nieugięty. Jak dalej potoczą się losy nieprzeciętnych uczniów Cimmerii? I który z chłopców zostanie w sercu Allie? Na te pytania szukajcie odpowiedzi w czwartym już tomie "Wybranych"!

Tytuł - niby nieważna rzecz, niemal błahostka, lecz jednak to między innymi on ma zaintrygować potencjalnego czytelnika. Moim skromnym zdaniem polska wersja językowa nie zdała egzaminu i hasło "Zbuntowani" nie wzbudza we mnie specjalnych emocji, które miałyby spotęgować moją ciekawość do granic możliwości. Jednakże czym jest taki szczegół w porównaniu z faktem, że wyczekiwałam kolejnego tomu z niecierpliwością? Oczywiście w żadnym stopniu nie odwiódł mnie on od zakupu kontynuacji "Wybranych", tym bardziej, że dobrze wiemy, iż tytuł jedynie czasami oddaje klimat wnętrza. A w "Zbuntowanych" mamy dobrze znaną atmosferę z poprzednich części, co musiało oznaczać godziny przyjemnej rozrywki.

Styl autorki nadal cechuje łatwość odbioru i lekkość, co bardzo sobie cenię u C.J.Daugherty. Tym bardziej, że potrafi połączyć to z innymi elementami, o których można mówić w superlatywach. Mam na myśli na przykład tempo akcji. Z tą serią mam tak, że jej wydarzenia wciągają mnie w swój wir od pierwszej strony i trzymają w swoich łapkach dopóki nie przekręcę ostatniej kartki. Po drugie, warto wspomnieć o bohaterach, z którymi zżyłam się podczas tych czterech części i sympatycznie jest móc ich "spotkać" kolejny raz. Allie, Carter, Sylvain, Rachel, Nicole, Zoe - z tą grupą chętnie spędziłabym dzień i porozmawiała o sytuacji panującej w Akademii, ale też zamienilibyśmy parę słów na bardziej typowe tematy.

Trójkącik, no cóż... obecny. Allie się miota. Chce, nie chce, Kocha, nie kocha. Zależy jej i nie zależy. Ogólnie rzecz biorąc typowo, Kochani Czytelnicy. I pod tym względem "szału nie było", aż do momentu kiedy sprawy się wyklarowały i wreszcie doszło do sensownego rozwiązania sprawy. Zresztą "Zbuntowani" udzielają odpowiedzi także na inne dręczące czytelników pytania...

Czwarty tom "Wybranych" nie wybija się poza poprzednie części. Nie jest porażający i wprawiający w niemogący opisać się słowami zachwyt. Jednak miał w sobie to, co lubię w serii autorstwa Daugherty. Rzecz jasna skończył się w momencie, w którym nie powinien się był skończyć. Tym bardziej, że na premierę kolejnej części w Polsce prawdopodobnie trzeba będzie trochę poczekać. A jeśli nie znacie jeszcze serii o tej intrygującej szkole, odsyłam Was do "Wybranych". Odpoczynek i dobra zabawa w pakiecie!

4 komentarze:

  1. Ta seria jest jeszcze przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 3 tomy przczytane, mam nadzieję, że 4 trafi do mnie w najbliższym czasie. Seria jest po prostu... genialna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam przed sobą dopiero tom II, tak więc...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam dwie pierwsze części na półce, ale ciągle nie mam motywacji żeby je przeczytać

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)