czwartek, 28 lutego 2013

"Gwiazd naszych wina"

"Gwiazd naszych wina" - John Green
 
Źródło okładki : KLIK
Choroba, ból, niespełnione ambicje, smutek, rozgoryczenie i rozpacz. Wszystkie te tematy są trudne, czasem nawet zbyt ciężkie by o nich mówić na porządku dziennym. Boimy się rozmawiać o śmierci, a nawet myśleć. Większośc ludzi uważa, że lepiej, kiedy te sprawy pozostaną tematami tabu i nie będą zaprzątały nam głowy. Lecz nie w tej książce. Ona jest wręcz przepełniona rzeczownikami wymienionymi w pierwszym zdaniu. "Gwiazd naszych wina" bez skrępowania opowiada o tym, co najtrudniejsze...
 
Hazel to szesnastolatka, która od kilku lat ma raka. Mama martwiąc się, że córka wpadła w depresję postanawia zawozić ją na grupę wsparcia. Dziewczyna jest raczej negatywnie nastawiona do tego sposobu spędzania wolnego czasu, ale chodzi tam, by nie sprawić rodzicom przykrości. Pewnego dnia na spotkaniu grupy wsparcia pojawia się nowy chłopak - Augustus. Odtąd życie Hazel zmienia się o 180 stopni.
 
Nie wiem jak powinna wyglądac recenzja tej książki, bo do niej nie potrafię podejść bez emocji, na spokojnie. Dzieje się tak, ponieważ powieść ta, to nie jest lekkie czytadło, o którym zaraz po przeczytaniu się zapomina. Gra ona na emocjach i zmusza czytelnika do refleksji nad jednymi z najtrudniejszych spraw. Ale po kolei...
 
Bardzo przywiązałam się do bohaterów. Poznałam ich na tyle dobrze i zaprzyjaźniłam się z nimi na tyle mocno, że traktuję ich po części jak znajomych. To tacy moi literaccy przyjaciele, którzy stali się dla mne ważni. Byli ukazani realistycznie, chociaż często nie da się ich ustawić w jednym szeregu ze "zwyczajnymi" nastolatkami w ich wieku. Z pewnością dlatego, że życie na kartach powieści ich tego nauczyło i nie pozwoliło na niektóre zachowania, które dla typowej młodzieży są zwyczajnie i naturalne. Mimo to (a może dzięki temu) Hazel i Augustusa polubiłam i przyzwyczaiłam się do ich nieco oficjalnego sposobu rozmowy.
 
John Green doskonale przedstawił fabułę. Książka dzięki temu jest naprawdę ciekawa i chwytająca czytelnika za serce. Ukazuje życie. Uświadamia, że nie zawsze wszystko jest takie, jakim się wydaje i że czasem nasze plany ulegają dużym zmianom. Pomimo, iż "Gwiazd naszych wina" nie nastraja optymistycznie, to jest w niej coś pięknego, prawdziwego. Coś takiego, za co pozycję tę się uwielbia i ceni.
 
Już w trakcie czytania zdałam sobie sprawę, że to jedna z najlepszch książek jakie do tej pory przeczytałam. Co prawda do około 90 strony wydawała mi się ona zwyczajna. Niby ciekawa, ale typowa. Na szczęście potem przekonałam się, że jest inaczej. Przeżywałam tę powieść, wczułam się w nią i ciężko mi po skończenej lekturze przestać o niej myśleć. Ale to dobrze, bo tego właśnie oczekuję od książek i cieszę się, że wreszcie taką miałam okazję przeczytać.

Polecać już chyba nie muszę. Kto przeczytał recenzję, to na pewno wie, że poznać "Gwiazd naszych wina" warto. Można sięgnąć bez cienia wahania i "przepaść" na jej kartach. Jeżeli któś jeszcze tego nie uczynił, niech żałuje. To naprawdę pięknie napisana opowieść o gonitwie za marzeniami, przepełniona mądrymi cytatami. Dziękuję Autorowi za tak niezwykłą historię...


7 komentarzy:

  1. Bardzo zachęcająca okładka, tytuł no i oczywiście recenzja:)
    Zapraszam Cię na konkurs na moim blogu:
    http://ciszaczasija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym ją przeczytać, tylko jak na razie nie mam okazji...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie ci zazdroszczę, że mogłaś ją przeczytać! <3 To taki mój must have książkowy i koniecznie muszę ją zdobyć *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie ostatnio ciekawi ta książka. Chyba niedługo nie wytrzymam i wybiorę się do jakiejś księgarni :) A mówiłam sobie, że ta książka nie jest dla mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka ogromnie mnie ciekawi. Porusza ciężki temat i przez to odrobinę zwlekam z jej lekturą, gdyż obecnie nie miałabym siły na tak emocjonalną książkę. Ale zdecydowanie kiedyś po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszyscy tę książkę polecają, dosłownie na każdym blogu. Ja wolę poczekać, aż opadną emocje i dopiero po nią sięgnąć :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja podobnie jak Mała Mi, poczekam, niech emocje opadną, bo nie lubię takiego nadmuchiwania balonika. Ale cieszę się, że Tobie się spodobała i tak emocjonalnie do niej podeszłaś. Najbardziej boję się języka autora (bądź poziomu tłumaczenia), który to wszystko może od tak zepsuć...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)