niedziela, 22 marca 2015

"Dziennik Helgi"

"Dziennik Helgi" - Helga Weissova


II wojna światowa, okres pełen okrucieństwa, bestialstwa, to wbrew pozorom wcale nie takie odległe wydarzenia. Działo się to zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Inni umierali, walczyli, cierpieli, ale też ŻYLI - młodzi przeżywali swe pierwsze zauroczenia, po kryjomu się uczyli, dojrzewali - najczęściej w przyspieszonym tempie. Nie było łatwo. Teraz, kiedy słyszymy o niektórych wydarzeniach, mogą się wydawać niemal nierealne, zbyt brutalne, by były prawdziwe. A jednak - historia mówi sama za siebie i pokazuje co dzieje się z człowiekiem w obliczu wojny...

W 1938 roku, kiedy to zaczynają się wpisy, Helga Weissova była kilkuletnią dziewczynką, a z biegiem czasu stała się dorastającą dziewczyną. Wtedy przyszło jej się zmierzyć z pobytem w getcie oraz w obozie koncentracyjnym. A teraz, gdy jej przeżycia należą do przeszłości, możemy poznać zachowaną relację. 

Tym razem przyszło mi napisać tekst o książce, która jest zapisem wspomnień, toteż nie mogę jej ocenić w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie zamierzam jej wytykać wad, mówić co jest jej słabą stroną. Po pierwsze dlatego, że jestem bardzo usatysfakcjonowana tym, jak został napisany "Dziennik Helgi", a po drugie to nie ten typ literatury. Jak mogłabym oceniać tempo akcji, fabułę. Wiadomo, nie tym razem.

Książka zrobiła na mnie duże wrażenie i wiem, że swoją przygodę z powieściami tego typu zamierzam rozwinąć, bo wydają mi się ważne i interesujące. "Dziennik Helgi" jest jednym ze świadectw Holokaustu. Z kartek aż bije ból, smutek, niezrozumienie. A jednocześnie porażająca jest miłość Helgi do świata i wiara w to, że dobro istnieje. Nawet jeśli nadzieja powoli przymiera i kurczy się w zatrważającym tempie, to JEST. Nie umiera. Przed Wami dwa porażające fragmenty:

"Nie zniosę jeszcze jednej takiej nocy. Ale jeśli to już koniec, jeśli to ostatnia taka noc? Spróbuję jeszcze ten raz."*

"To chyba las. Ach, nic nie budzi we mnie takiej tęsknoty jak widok lasu. Tak bardzo go lubię. Tatuś też lubił las. A tam znów trawa kołysze się na wietrze. Boże, jaki ten świat piękny."*.

Nie potrafię pozostać obojętna wobec takich słów. Jestem pod wrażeniem, że osoba wówczas tak młodziutka, która przeszła pewnie więcej niż jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić, potrafi jeszcze wierzyć w dobro i pałać miłością do świata. 

To rzecz napisana w sposób... zwyczajny. Przystępny język dopełnia tylko obrazu i nadaje historii autentyzmu. Bardzo, bardzo polecam zapoznanie się z dziennikiem autorstwa Helgi. Warto odkryć jej historię, dowiedzieć się kilku faktów z tamtego czasu, których być może jeszcze nie poznałeś. 

*"Dziennik Helgi", str. 183.
*"Dziennik Helgi", str. 195.

3 komentarze:

  1. Myślę, że mogłaby mi się spodobać ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie książki warto znać, smutne historie zawsze mnie wzruszają, chętnie poznam ,,Dziennik Helgi".

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka wydaje się piękna. Jeszcze ta okładka...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)