środa, 6 listopada 2013

"Kurs szczęścia"

"Kurs szczęścia" - Beata Pawlikowska
 
Źródło okładki: KLIK
Kilka miesięcy temu miałam okazję czytać książkę "W dżungli podświadomości". Krótko mówiąc nie byłam zadowolona z lektury, co wyraziłam w swojej niezbyt pochlebnej opinii. Nie miałam ochoty sięgać po drugi tom z tej serii i "Księgę kodów podświadomości" sobie odpuściłam. Nie planowałam czytać którejś z kolejnej części, ale któregoś razu przeglądając plan wydawniczy wydawnictwa G+J wpadłam na "Kurs szczęścia". Co tu dużo mówić, tytuł mnie zaintrygował, a że czułam akurat wewnętrzną potrzebę przeczytania tego typu publikacji, postanowiłam dać Beacie Pawlikowskiej szansę. Czy żałuję?
 
W tym tomie Autorka skupiła się na tym, aby wytłumaczyć czytelnikom co należy robić, aby poczuć się szczęśliwym człowiekiem. Stosując liczne porównania przekazuje nam swoją wiedzę zgromadzoną na podstawie życiowych doświadczeń. Lecz nie jest to "sucha" książka, która przeznaczona jest do szybkiego przeczytania "od deski do deski" i porzucenia w odległy kąt pokoju. Opiera się ona głównie na ćwiczeniach, które niekiedy zmuszają do wysiłku.
 
Mam mieszane uczucia, znowu. Plusem książki jest styl pisania Beaty Pawlikowskiej. "Kurs szczęścia" jest napisany w sposób zrozumiały i wydany w bardzo przejrzystej formie. Nie mamy tam licznych, niezrozumiałych naukowych wyrażeń, które utrudniałyby zrozumienie tekstu, gdyż Autorka zadbała, by relacja na drodze nauczyciel - uczeń była dogodna. Jednak właśnie - tu pojawia się szkopuł. Bowiem niektórzy pewnie woleliby czuć, iż ktoś, kto tę książkę napisał, czuje się na równi z nami. A tu można poczuć się traktowanym odrobinę z góry. Mi to szczególnie nie przeszkadzało, ale spostrzegłam to i uważam, że warto o tym wspomnieć.
 
Ćwiczenia, które zalecane są w "Kursie szczęścia" bywają irytujące. O dziwo, w tym wypadku przymiotnik "irytujące" można uznać za pozytywny. Chodzi o to, że one zmuszają do wysiłku i pracy, więc spore grono odbiorców może się przy tym denerwować i czuć prawie jak w szkole wypełniając liczne zadania. Jednak wydaje mi się, że są skuteczne, a Ci, którzy je wykonają, poczują satysfakcję.
 
Pozostaje kwestia: co ja mam do tej książki, skoro twierdziłam, że mam mieszane uczucia, a jak na razie wypowiadam się o niej raczej pozytywnie. Trudno udzielić mi jednoznacznej odpowiedzi. Ja się jakoś w pełni do publikacji Beaty Pawlikowskiej nie mogę przekonać. Chyba nie do końca trafiają do mnie niektóre stwierdzenia tej Pani. Jednak z drugiej strony nie chcę Was do przeczytania książki z tego powodu zniechęcać, bo to od człowieka zależy, jak dany tekst odbierze.
 
Czy sięgnę po jeszcze inne książki tej Autorki? Nie wiem. Już raz wydawało mi się, że nie mam na to ochoty, a jednak zmieniłam zdanie i czas zweryfikował moją decyzję. Teraz dam sobie trochę czasu na odpoczynek od jej psychologicznych rozważań. Może powinnam spróbować zapoznać się z czymś należącym do literatury podróżniczej...?


4 komentarze:

  1. Ja tak mówię, że nie, że pani Pawlikowska ostatnio to nie dla mnie, i że pewnie nie przeczytam, jednak ja nie obiecuję, co zrobię, jeśli przyniesiesz ją na wymianę na Targach (to już w maju! :p). Może i zabiorę? Chociaż ostatnio nie posłuchałam głosu rozsądku i kupiłam "Teorię bezwzględności". Nie przebrnęłam.
    Literatura podróżnicza - nie jej, bo nie jest to za dobre. Polecam za to Cejrowskiego. Tak, tak, czytaj Cejrowskiego.

    PS. A pani Pawlikowska wydaje niedługo "W dżungli zdrowia" - tutaj będzie wielka pokusa... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i bym ją wzięła na wymianę, ale ten pomysł odpada, bo to książka, gdzie dużo się samemu uzupełnia.
      A co do literatury podróżniczej to się słabo orientuje, bo jedynie trochę Wojciechowskiej czytałam, ale jak mówisz, że Cejrowski dobry, to chyba będę musiała to sprawdzić :D
      "W dżungli zdrowia"? Wiesz, że nic o tym nie słyszałam, a przynajmniej nie pamiętam? :p

      Usuń
    2. To ja może sobie jednak kupię ten kurs szczęścia... W każdym razie - Cejrowski sto razy lepszy niż Wojciechowska, nawet w najlepszym wydaniu.:D
      Bo dopiero zapowiadają "W dżungli zdrowia" - ma być w następnym roku...

      Usuń
  2. Literatura podróżnicza wypada lepiej, ale i tak na rynku jest sporo ciekawszych książek (Wojciechowskiej, Cejrowskiego, Kobusów, Czernieckiego, całej masy innych wydających mniej, ale za to porządniej). Dla mnie Pawlikowska "leci na ilość", upycha wszędzie swoje filozofie, wstawia infantylne wizje i tworzy mnóstwo tekstów, z których mało który zawiera konkrety.
    Czytam jej książki podróżnicze, bo lubię ten gatunek i nawet u niej coś ciekawego znajdę, ale naprawdę - jest dużo lepszych w tym gatunku.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)