W pierwszej kolejności poznałam książkę. I całe szczęście. Specjalnie opóźniałam obejrzenie filmu w reżyserii Baza Luhrmanna. Książka w wydaniu znaku była w moim posiadaniu już od dłuższego czasu, nowy przekład. W końcu rozpoczęłam czytanie.
Źródło okładki: KLIK |
Szybko doszłam do wniosku, że nie jest to powieść, którą czyta się w zastraszającym tempie. Język był dla mnie trochę "niewygodny", po prostu niedzisiejszy. Jednak nie uznaję tego za minus, mam na uwadze, że "Wielki Gatsby" to pozycja napisana kilkadziesiąt lat temu. Brnęłam dalej przez powieść, delektując się poznawaniem Nowego Jorku lat 20. XX wieku, przedstawionego przez F.Scotta Fitzgeralda. Był w tym urok, jakaś magia. To faktycznie obcowanie z Literaturą przez duże L. Zazwyczaj czytuję książki innego typu, więc czułam różnicę.
Fitzgerald napisał książkę dobrą. Teraz bardzo już osławioną. I coś w niej jest. Żądza pieniędzy, klimat, Nowy Jork, "coś" trudne do sprecyzowania i miłość.
"...Pewnej jesiennej nocy, pięć lat temu, szli ulicą wśród opadających liści, aż doszli do miejsca, w którym nie było drzew, a chodnik bielał w księżycowym blasku. Stanęli tam i zwrócili się ku sobie. A noc była chłodna i pełna owej tajemnej ekscytacji, która zjawia się dwukrotnie każdego roku, w porze równonocy. Ciche światła domów nuciły w ciemności, a gwiazdy kręciły się i rzucały po niebie." ("Wielki Gatsby", str. 135.)
W końcu dotarłam do napisu "KONIEC". Pojawiło się lekkie zdziwienie. Może nie rozczarowanie, ale poczucie, że spodziewałam się zakończenia, które sprawi, że nie będę mogła się pozbierać. A tu niby smutno, ale jakoś dziwnie spokojnie.
Musiałam obejrzeć film. Nie za kilka dni, zaraz. Byłam ciekawa co też Luhrmann stworzył. I, niestety, mniej
Źródło obrazka: KLIK |
Pozostaje pytanie: co jest bliższe mojemu sercu - pierwowzór czy film? Wypadałoby powiedzieć, że książka, w końcu od niej wszystko się zaczęło. Gdyby nie fakt, że Fitzgerald stworzył tę historię, to i Luhrmann nie wyreżyserowałby jej ekranizacji. Ale czuję, że stwierdzenie, iż bardziej podobał mi się pierwowzór trochę mijałoby się z prawdą. Po samym przeczytaniu nie byłam w sumie zachwycona, już bardziej po obejrzeniu filmu. Niech książka i film będą dla mnie na równi. Chociażby na razie, kiedyś może będę potrafiła się określić.
Książki nie czytałam, ale znam ekranizacje tej historii, która bardzo mi się podobała, ze względu na znakomitą grę aktorską.
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, jednak w filmie się zakochałam, a piosenki przewodniej filmu w wykonaniu Lany del Rey bardzo często słucham :)
OdpowiedzUsuńFilm mi się podobał, ale książki jeszcze nie czytałam, chociaż mam w planach :)
OdpowiedzUsuń