"Pocztówka z Toronto" - Dariusz Rekosz
Źródło okładki: KLIK |
Monika straciła ojca kilka lat temu. Teraz chodzi do trzeciej gimnazjum i wraz z mamą mają spore problemy finansowe. Właściwa akcja rozpoczyna się, gdy w szkole pojawia się nowy chłopak - Dominik. Postać ta wywarła na przyjaciółce głownej bohaterki, a i na samej Monice spore wrażenie. Jednak od tego czasu w szkole zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Czy "nowy" ma z tym wszystkim coś wspólnego? I wreszcie, co to tak naprawdę oznacza bycie dojrzałym, młodym człowiekiem?
Wszyscy bohaterowie nie byli niestety dobrze zarysowani. Ale główna bohaterka, Monika, miała w sobie coś godnego pozazdroszczenia. Niebywałą dojrzałość i siłę, jak na swój młody wiek. Pozostałe postacie, ze smutkiem przyznaję, przebiegły przez powieść trochę niezauważone. Jakby zbyt pobieżnie przedstawione, trochę za słabo wykreowane i kompletnie bez wyrazu.
Sama historia była rzeczywiście mądra i powinna być przestrogą dla nas, nastolatków. Uważam, że Dariusz Rekosz ukazał w swej powieści kilka ważnych problemów, tylko czy cała "oprawa" była udana? Z tym jest trochę gorzej... Całość prezentuje się dosyć kiepsko, co jednak nie oznacza, całkowicie nieudanej książki. Według mnie minusem był fakt, iż powieść nie wciągała i w sumie mnie, jako czytelniczki, bardzo nie ciekawiła. Ale muszę przyznać, że czytając "Pocztówkę z Toronto" odpoczęłam i miło spędziłam chwilę wolnego czasu. Cieszy mnie również to, że w książce oprócz zagubionych młodych ludzi pojawił się ktoś tak mądry, jak Monika.
Styl pisania Autora był lekki i przystępny. To zdecydowany plus, ponieważ to właśnie sprawiało, że bez przymusu czytałam dalej. O ile cała historia mnie nie urzekła, to sposób w jaki wyrażał się Dariusz Rekosz i owszem. Co prawda nie używał zbyt wyszukanych zwrotów, ale moim zdaniem jest to plusem, gdyż książka powinna trafiać do wszystkich nastolatków w wieku gimnazjalnym.
Przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego i nieco bardziej porywającego. Myślę, że zabrakło tu jakiegś bardziej wyszukanego elementu, który wyróżniłby tę krótką książęczkę z tłumu innych młodzieżowych powieści. A czy polecam? Na chwilę wytchnienia "Pocztówka z Toronto" zda egzamin. Ale myślę, że starsi od szesnastoletnich osób czytelnicy mogą poczuć się rozczarowani. Według mnie powieść jeszcze dobrze się nie zaczęła, a już skończyła, przez co wydała się mało ciekawa. Za to dostrzegam w niej co innego i myślę, że o przekazanie pewnych wartości Autorowi chodziło. Młodzież przy czytaiu książki ma okazję dowiedzieć się jak ważna jest rodzina, czy pieniądze powinny być da nas najważniejsze i czy tak naprawdę używki to świetna forma zabawy. A pod tym kątem książka zdecydowanie zdaje egzamin.
chyba nie dla mnie, nawet mimo tego iż jestem właśnie w gimnazjum. po prostu mam w zwyczaju czytać odrobinkę inne książki niż ta :)
OdpowiedzUsuńOh ... miałam zamiar gdzieś w przyszłym miesiącu ją przeczytać, ale jeżeli jest mało ciekawa to chyba nie warto się za nią brać. ;]
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie,ale czekam z niecierpliwością na Twoją kolejną recenzję,bo widzę że czytasz "Ciotki" Drzewieckiej:)Pozdrawiam i zapraszam:)
OdpowiedzUsuńJak to mówią: "Jaskółka wiosny nie czyni". Jedna, dobrze zarysowana bohaterka i ważny morał to wydaje się za mało, bym miała sięgnąć po książkę.
OdpowiedzUsuń