"Polowanie na motyle" - Krystyna Mirek
Źródło okładki: KLIK |
Nie od dziś wiadomo, że lubię obyczajówki. Z tymi wadami, schematycznością i niedoskonałością. To tacy kumple, dzięki którym można poprawić sobie humor, czy porozmyślać o swoich sprawach "między kartkami", ponieważ powieści z tego gatunku nie wymagają zbyt dużego zaangażowania umysłu (albo na odwrót, nie myśleć - jak kto woli). Ale od pewnego czasu zauważyłam, iż stałam się bardziej wymagająca jeśli chodzi o literaturę i już nie zadowala mnie prawie każda przeczytana powieść, jak to kiedyś bywało. Niestety "Polowanie na motyle" autorstwa Krystyny Mirek to jedna z tych pozycji, które mnie nie urzekły i nie wyryły w mej pamięci trwałego śladu. Jednak po kolei, najpierw powinnam przybliżyć Wam, Drodzy Czytelnicy fabułę.
Poznajcie Weronikę, Kasię i Klaudię. Trzy młode, pełne energii kobiety. Każda z nich pragnie prawdziej miłości aż po grób, nawet jeśli czasem nie wszystkie zdają sobie z tego sprawę. Mimo to, wiadomo - życie szykuje dla nas zaskakujące scenariusze i także te młode osoby się o tym przekonają. Wiele problemów, niespodzianek, smutku czyha na nie w dorosłości. Ale oczywiście gdzieś czeka również szczęście, nawet jeśli czasami myślą, że świat wali im się na głowę.
"-Będzie dobrze. Jestem całkowicie pewna, że dasz sobie radę. Wierzę w zakręty na drodze.
-W co?
-W zakręty. Kiedy już myślisz, że wszystko skończone, nagle pojawia się zakręt, a za nim nowa szansa. Poczekajmy, co życie przyniesie. Tylko się nie martw." ("Polowanie na motyle", str. 171)
Pewnie zauważyliście, iż opis fabuły wyszedł dość... nieudolny. Ale to dlatego, że nie chciałam zdradzać szczegółów książki, a ogólnie mówiąc ciężko stwierdzić o czym jest to książka. Chyba jest na to taka banalna opowiedź, która za dużo nie mówi - o życiu. O blaskach i cieniach, o gorszych chwilach i tych, w których człowiek ma ochotę skakać z radości.
We wstępie wspomniałam, że "Polowanie na motyle" mnie nie zachwyciło. Dlaczego? Ponieważ moim zdaniem ta historia niczym szczególnym się nie wyróżnia. Pewnie powiecie "Tak zazwyczaj bywa z obyczajówkami". Otóż nie. Znam zarówno takie powieści z tego gatunku, którym udało się "zabłysnąć" wśród reszty. Na przykład bohaterowie. Często nawet jeśli akcja lekko kuleje, autorowi udaje się napisać błyskotliwą powieść z charakterystycznymi postaciami. A tutaj niestety tak nie było. Z pozoru nie mam nic do Weroniki, Kasi ani Klaudii. Ale już jeśli chwilkę się im przyglądam, to zauważam, iż pomiędzy nimi a mną nie wytworzyła się żadna szczególna więź. Nawet w kryzysowych sytuacjach, kiedy oni przeżywali swoje kłopoty nie czułam w stosunku do nich głębokiego współczucia, a chyba każdy mol książkowy wie, że czasami bohaterom współczuje się tak, jakby żyli w realnym świecie. Tutaj tego nie odczuwałam. Oni żyli swoim, a ja swoim życiem.
Sam styl pisania Krystyny Mirek nie jest wcale taki zły. Nie powiem, że się męczyłam, że mnie denerwował. Jednak, kolokwialnie mówiąc, on był po prostu "ok". Nic więcej. Zresztą tak samo jak fabuła. Chociaż historia ma ode mnie plus za to, że Autorka poruszyła temat aborcji. Uważam, że literatura to odpowiednie "miejsce" by mówić o tej poważnej i, według mnie, smutnej sprawie.
Wypadałoby jakoś to wszystko podsumować, zebrać w kilku zdaniach to, co czuję po przeczytaniu tej pozycji. Jak mówiłam, mnie tu nic nie zachwyciło, nie sprawiło, że mi szkoda, iż musiałam rozstać się z bohaterami. Być może tym, którzy szukają jedynie chwilowej rozrywki "Polowanie na motyle" przypadnie do gustu. To po prostu opowieść jakich wiele, z niedociągnięciami. Nieco nawina, ot taka obyczajówka.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu
Miałam od dłuższego czasu chrapkę na tę książkę ... lecz może na razie sobie odpuszczę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie ma co się do niej spieszyć, można nawet ją sobie odpuścić jak się nie ma na nią ochoty :)
UsuńPo pierwsze - a jak coś do Weroniki mogłabyś mieć?:p
OdpowiedzUsuńPo drugie - okropna okładka.
A tak w ogóle, na zakończenie tego niezbyt logicznego komentarza - nie przepadam, obyczajówka mimo wszystko musi mieć jakąś okładkę. Albo jakieś wnętrze. ;)
Fakt, imię na starcie sprawia, że nic do niej mieć nie można :D Okładka i mi się nie podoba, brzydka, niedelikatnie mówiąc. Do tej obyczajówki nie zamierzam Cię przekonywać, jestem prawie pewna, że byś się zawiodła.
UsuńJa również przepadam za obyczajówkami i pomimo tego, ze Ty negatywnie odebrałaś książkę ja chętnie ją przeczytam (: No niestety, zgadzam się z Mery. Okładka okropna.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak ją odbierzesz ;)
UsuńLubię książki obyczajowe, ponieważ często opowiadają o zwykłym, codziennym życiu. To mi się w nich podoba, bo czasami można się czegoś nauczyć. Ale skoro "Polowanie na motyle" jest słabą powieścią, nie sięgnę po nią. Mam wiele innych bardziej interesujących lektur do przeczytania. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię najróżniejsze książki, ale to obyczajowe najczęściej najdłużej zapadają mi w pamięć :) Coś czuję, że ta byłaby jedną z nich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)