"Herbata z jaśminem" - Agnieszka Gil
Źródło okładki: KLIK |
Nie ma recepty na książkę idealną, to byłoby zbyt proste.
Autorzy się wysilają, dwoją i troją, żeby nas – czytelników – zadowolić. Jednak
ja zauważyłam, że nie szukam powieści idealnej, przecież w gruncie rzeczy nie o
to chodzi. Poszukuję czegoś co mnie poruszy, dotknie mej duszy, da do myślenia.
Czyli szukam emocji, bo książki powinny być przede wszystkim żywe. W jakimś
stopniu taką pozycją jest dla mnie „Herbata z jaśminem”. Nie jest idealna, to
na pewno, ale ma w sobie coś więcej niż z reguły mają powieści młodzieżowe.
Martyna nie ma lekkiego życia. Jej rodzinie można wiele
zarzucić, między innymi to, że nie bardzo się nią interesują. Dziewczyna zmaga
się z problemami, pesymizmem i brakiem zrozumienia. W skrócie – z życiem. Czy
uda jej się odnaleźć szczęście i spokój, na które każdy z nas zasługuje?
"A więc rodzina to nie ci, z którymi mieszka się pod jednym dachem. To ci, za którymi się tęskni, jeśli ich zabraknie... albo może zabraknąć. I czasem trzeba doczekać się dramatu, żeby to zrozumieć. Nieraz jest za późno, ale ona, Kura, dostała jeszcze jedną szansę." ("Herbata z jaśminem", str. 321.)
Trudno było mi streścić fabułę „Herbaty z jaśminem”,
ponieważ jest ona tak naprawdę „o wszystkim i o niczym”. Jednak nie znaczy to,
że Agnieszka Gil „upchnęła” w niej wszystko na siłę. Nie, tego nie powiem. Według
mnie to dobra powieść o poszukiwaniu samego siebie, o dojrzewaniu, o drodze,
jaką musi przejść młody człowiek, aby zrozumieć niektóre sprawy, o potrzebie
bliskości drugiego człowieka, o tym jak ważna jest rodzina, o samotności i
miłości. Po prostu o sprawach, które dotyczą nas wszystkich i które są nam
boleśnie bliskie, nawet jeśli czasem boimy się sami przed sobą do tego
przyznać.
Jednak jak zawsze, nie wszystko jest dla wszystkich. Książka
nie przypadnie pewnie do gustu wielbicielom wartkiej akcji, bo ta nie jest
szczególnie zawrotna. Wydarzenia następują kolejno po sobie niezbyt
spektakularnie. Zresztą ogólnie rzecz biorąc fabuła nie należy do szczególnie
wyszukanych, gdyż teoretycznie nie wybija się i nie wychodzi poza powszechnie
znane tematy. Jednak jak widać Agnieszka Gil ma talent do opowiadania w
niezwykły sposób zwyczajnych historii. W tym tkwi sekret.
Jedną z mocniejszych stron jest również starannie zarysowana
główna bohaterka – Martyna. Podczas czytania „Herbaty z jaśminem” mamy okazję
śledzić jej zmagania i wewnętrzną przemianę, która powoli, krok po kroku w niej
zachodzi. Bardzo spodobało mi się to, iż autorka nie napisała konkretnego
zakończenia historii nastolatki. Niektóre sprawy się wyjaśniły, a wiele z nich
pozostaje zagadką. To dodaje tylko autentyczności i pozwala czytelnikowi na
dopisanie sobie zakończenia we własnej głowie i poprowadzenia losów znanych nam
już postaci po swojej myśli.
Książka ta nie każdego zauroczy, to na pewno. Niektórym wyda
się zwyczajna. Ale mam nadzieję, że chociaż część osób odnajdzie w niej to, co
znalazłam ja – zrozumienie i wsparcie. I wbrew pozorom główna bohaterka wcale
nie miała dokładnie takich problemów jak ja. W zasadzie wiele jej trosk mnie
nie dotyczy. Lecz tu nie chodziło tylko o to z czym Martyna się zmagała, a w
jaki sposób pokonywała piętrzące się trudności. Dajcie szansę tej książce,
chociaż spróbujcie.
Też lubię, kiedy książki są "żywe". Właśnie dzisiaj taką znalazłam i nie mogę się oderwać :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie książki z serii "Tylko dla dziewczyn" (a może "Dla dziewczyn"?) xD
OdpowiedzUsuńDo tej też zajrzę niebawem :D
Bardzo lubię tę serię wydawnictwa Naszej Księgarni i z przyjemnością sięgam po książki różnych autorów w niej zawartych. Kiedy jest mi smutno, źle i nie czuję się najlepiej te powieści nadają się na taki czas, wręcz idealnie. Tej jeszcze nie czytałam, jednak nie trzeba mnie zbytnio namawiać :P Chociaż nie w każdej można znaleźć drugie dno i coś naprawdę wartościowego :)
OdpowiedzUsuńLubię serię "Tylko dla dziewczyn", ale niestety akurat ta pozycja mnie rozczarowała. Ma swoje zalety, jednak w moim odczuciu zostały one przytłoczone przez wady.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała, bo jeszcze niestety nie miałam okazji.
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do wzięcia udziału! :)
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html
Masz rację z tymi emocjami i "żywymi" książkami - również moim zdaniem takie powieści mocno przyciągają czytelnika. Ta pozycja kusi i to nie tylko tytułem, który niewątpliwie powoduje, że zapada ona w pamięci, jednak póki co postanowiłam się zabrać za pozycje piętrzące się na moich półkach :)
OdpowiedzUsuńmam chęć ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń