środa, 22 stycznia 2014

Pierwszy stopień wtajemniczenia

Źródło obrazka: KLIK
Moje posty są skierowane do ludzi, którzy książki czytają i z reguły lubią to robić. Tym razem postanowiłam wyjść naprzeciw tym, którzy do literatury przekonać się nie mogą. Tak oto powstanie mini-poradnik, który ma na celu wskazania korzyści płynących z czytania, a także udzielenie pomocy w wyborze książek na tzw. dobry początek.

Źródło okładki: KLIK
Po pierwsze, według mnie nie należy zaczynać od cegiełek, które liczą sobie np. 700 stron. Wtedy łatwo się zniechęcić, nie ma co przeczyć. Dlatego warto wybrać coś w umiarkowanej długości, a także o takiej tematyce, która nas interesuje. W końcu nikt nie wymaga od nas, iż pokochamy czytanie zapoznając się w pierwszej kolejności z "Krzyżakami" czy inną, może i ważną książką, ale przez sporą rzeszę odbiorców nielubianą. Ja uzależniłam się od książek dzięki "Zapiskom nastolatki (nie)takiej jak inne" Barbary Wicher. Po czasie dostrzegłam jak bardzo autorka zainspirowała się podczas pisania inną serią. Najprawdopodobniej gdybym przeczytała tę powieść teraz, to wytknęłabym jej wiele wad i czepiała się różnych szczegółów. Ale wtedy naprawdę mi się podobało! Ba, gdyby nie zakup tej książki być może nie byłoby Wyspy i tak wielkiej pasji z mojej strony do czytania i pisania recenzji. W tym wypadku pozostaje mi patrzyć na "Zapiski..." z sentymentem :)

Po drugie, nie czytacie na wyścigi. Moim zdaniem jest to duży błąd jaki można zaobserwować jeśli chodzi o lektury szkolne. Zazwyczaj nie lubimy być gonieni i mieć wyznaczony konkretny termin. Wiadomo, szkoła to takie miejsce, że trudno byłoby zmusić uczniów do czytania w inny sposób, ale jednak... Dlatego jeśli już planujecie czytać z własnej woli, to nie wyznaczajcie sobie ścisłych terminów i czasu na przeczytanie powieści. Pamiętajcie, że ma to być przyjemność, a nie nudny obowiązek.

Po trzecie, nie zniechęcajcie się. Z mojego punktu widzenia często wygląda to tak, że wiele osób traci ochotę na obcowanie z książkami po jednej przeczytanej pozycji, która nie przypadła im do gustu. A przecież każde dzieło jest inne. Wiadomo, iż nie wszystko jest dla wszystkich, każdy ma swoje upodobania. Ale jeśli będziecie się starać, to zapewne znajdziecie coś, co przypadnie Wam do gustu. Aktualnie rynek jest tak różnorodny, że naprawdę jest w czym wybierać. Jest tyle pięknych książek do odkrycia! ;)

Po czwarte, pamiętajcie, że czytanie niesie całą masę korzyści. Większość książkoholików prawdopodobnie zgodzi się ze mną, iż literaccy bohaterowie często stają się nam bliscy i czujemy się jakbyśmy przeżywali z nimi swoje przygody. To szalenie miłe uczucie! W dodatku poprzez czytanie rozwijamy swą wyobraźnię, a także w przyjemny sposób pracujemy nad ortografią, co skutkuje robieniem mniejszej ilości błędów (dobra, ta końcówka wygląda jak tania reklama jakiegoś produktu, ale taka jest prawda... :D).

Jako że część osób ma teraz ferie lub będzie je miało w niedalekiej przyszłości (ja z niecierpliwością oczekuję drugiej połowy lutego...), myślę że jest to doskonała okazja, aby za jakąś książkę się zabrać. Może znajdziecie kilka wolnych chwil podczas dwutygodniowej przerwy od obowiązków? Jeśli tak, to może w wyborze lektury pomóc Wam mogą recenzje na Wyspie, ale także tych z wielu innych blogów :)

Teraz wiecie co robić, książki w dłoń! :D Dobrej zabawy i wiedzcie, że grono miłośników książek jest otwarte na jej nowych członków :)
Biorąc pod uwagę fakt, że pewnie 3/4 osób czytających ten post książki już uwielbia, mam do Was pytanie. Pamiętacie od jakiej książki/serii zaczęła rozwijać się Wasza pasja do literatury?

Owocowa

4 komentarze:

  1. Bardzo dobre argumenty :)
    Mam nadzieję, że jakiś nie-książkocholik zajrzy na twojego bloga :)

    To smutne, że tak mało ludzi czyta... w dzisiejszych czasach czyta cokolwiek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja pasja zaczęła się wraz z wielkim tomiskiem bajek, które do dziś mam u siebie na honorowej półce - choć już dawno z nich wyrosłam to często wracam do historii które mnie kształtowały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący tekst :) Co do punktu trzeciego - niestety wiele osób szybko się zniechęca. Do tego najczęściej tymi pierwszymi książkami są lektury, a one, no cóż... nie należą raczej do lubianych :P Nawet patrząc na siebie pamiętam, że po niektórych lekturach odechciewało się sięgać po inne pozycje, chociaż książki uwielbiam od zawsze. Człowiek ma to do siebie, że jeżeli nie robi czegoś przez jakiś czas, to zapomina, jaką to potrafi sprawić przyjemność. Na szczęście zawsze wracałam do czytania ;)
    Nie pamiętam książki, od której zapoczątkowałaby się moja pasja. Wszystko zaczęło się od tego, że kiedy byłam mała, to mama często i dużo mi czytała. Potem jakoś tak naturalnie przeszłam na samodzielne czytanie, a miłość do książek pozostała ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny post :) Jak to było u mnie? Moja mama jest z zawodu bibliotekarką, więc od małego siedziałam z nią w pracy i czytałam wszystko :D Na pewno mile wspominam serię Harrego i taką fantastyczną, gdzie główną bohaterką była sklonowana Amy. Kiedy poszłam do liceum, mama musiała odejść z pracy, a ja zachłysnęłam się epoką komputerów, podłączono mi internet, co dzisiaj jest normalne w każdym domu, ale kiedyś to było coś ^^ Poszłam na studia i 5 lat czytałam periodyki, które były okropne i zniechęciły mnie na maksa do książek innej treści. Przez okres studencki przeczytałam zdaje się, że jedynie 4 normalne książki (serię ,,Zmierzch" i ,,Intruza"). A jak skończyłam studia to pokochałam książki na nowo, zaczęło się od serii Mikołajka - mojego przyjaciela z dzieciństwa ;) I już ponad rok czytam dla przyjemności :))

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)