sobota, 9 sierpnia 2014

"Dziesięć płytkich oddechów"

"Dziesięć płytkich oddechów" - K.A.Tucker

Źródło okładki: KLIK
New Adult właśnie święci triumfy i można się o tym przekonać, odwiedzając recenzenckie blogi, na których aż roi się od opinii książek należących do tego gatunku. A ja tak sobie o tym czasami czytam i podpatruję co inni na ten temat mówią. Najpierw nie do końca ogarniałam, ale w końcu zrozumiałam na czym ten rodzaj powieści polega i wiem "z czym to się je". Z grubsza chodzi o to, że new adult opowiada o młodych ludziach po przejściach, którzy zmierzają się z wchodzeniem z dorosłość. Takie młodzieżówki, ale dla nieco starszych już nastolatek. Kiedyś powiedziałabym po prostu, że to literatura młodzieżowa, jednak nowe trendy wymagają zaznajomienia z tematem, toteż szumnie możemy sobie używać angielskiej nazwy. Okazało się, że przykładowo czytane przeze mnie "Tak blisko" należało do owego gatunku. Po zapoznaniu się z entuzjastyczną opinią o "Dziesięciu płytkich oddechach" postanowiłam, że miło by było świadomie coś z tej tematyki przeczytać. Tak też zrobiłam!

Kacey poznajemy w momencie, kiedy wraz z o pięć lat młodszą siostrą (Livie) przeprowadza się do Miami, by zacząć nowe życie z dala od ciotki i wuja. Nieco osamotnione i doświadczone przez życie bohaterki chcą spełnić swoje marzenie i zwyczajnie doznać szczęścia. Jednak wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto namiesza i zaburzy nasz poukładany świat, w tym wypadku tego typu osobą jest niejaki Trent. Wszyscy coś ukrywają, każdy ma jeszcze niezabliźnione rany. Czy w takim wypadku obędzie się bez pokrzywdzonych?

Do "Dziesięciu płytkich oddechów" byłam nastawiona bardzo, bardzo pozytywnie i wiązałam z nią ogromne nadzieje. Liczyłam na naprawdę wstrząsającą, pochłaniającą, piękną i niezapomnianą opowieść, która zrobi z mojego serca miazgę. Będąc po skończonej lekturze muszę przyznać, że aż tak dobrze i cudownie nie było, lecz rozrywka była przednia i z każdą kolejną stroną chciałam czytać dalej, zupełnie jakbyśmy byli z tą historią dwoma ferromagnetykami o przyciągających się biegunach. Ochoczo brnęłam przez rozdziały i zaznajamiałam się z piórem Pani Tucker czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Tylko... czy jedynie na tym to wszystko polega?

Kacey bywała denerwująca. Za każdym razem kiedy myślała tylko o tym, żeby być jak jak najbliżej Trenta miałam ochotę nią potrząsnąć i do niej przemówić. Ja rozumiem, miłość i te sprawy, ale czy naprawdę trzeba być od razu ślepym na resztę świata i pragnąć jedynie bliskości z ukochanym? Myślałam, że mając dwadzieścia lat człowiek potrafi oddzielić już od siebie pewne sprawy i nie zachowywać się jak rozkapryszona czternastolatka. Na szczęście są pewne aspekty, które chociaż w pewnym stopniu usprawiedliwiają Kacey i jestem w stanie spojrzeć na nią przychylniej. Chociaż cały czas coś w niej nie gra... Za to Livie była tak uroczą i dająca się lubić osobą, iż najchętniej bym się z nią poznała w realnym życiu. Miała jedynie piętnaście lat, a zazwyczaj wykazywała się większą dojrzałością i racjonalnym myśleniem, niż jej starsza siostra. Przy tym wszystkim nie była sztuczna, wyrafinowana czy wyniosła, a naprawdę ciepła i życzliwa.

Jak już wspominałam niewątpliwym atutem książki jest tempo akcji. Według mnie nie sposób nudzić się przy "Dziesięciu płytkich oddechach" i za to powieść ma u mnie ogromnego plusa, gdyż odnoszę wrażenie, że coraz trudniej jest mi znaleźć naprawdę wciągającą historię. K.A.Tucker pod tym względem osiągnęła sukces, więc wyśmienicie się bawiłam. Puenta też jest, pewne wartości również zostały przekazane i w sumie muszę przyznać, że w moim odczuciu właśnie taka powinna być powieść z gatunku new adult. Nieprzesadzona, nasycona burzą emocji, intrygująca czytelnika i dająca rozrywkę. Jednakże "arcydzieło" to jak dla mnie w tym przypadku zbyt odważne słowo. Takie określenie można sobie zostawić dla bardziej wartościowych i dojrzałych lektur.

16 komentarzy:

  1. Już słyszałam o tej książce i mam na nią coraz większą chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie muszę przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem właśnie w trakcie lektury tej powieści, ale jak na razie nie zaskoczyła mnie czymś specjalnym :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio bardzo głośno o tej książce. Chciałabym przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio bardzo głośno o tej książce. Chciałabym przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam na nią wielką ochotę :-). Muszę się za nią zakręcić :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Choć do arcydzieła jej daleko na mnie zrobiła duże wrażenie

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja tam pękam z radości, że ją posiadam :)
    Nawet chwaliłam się nią w moim najświeższym stosiku :) Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym mieć ją na półce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Od niedawna na nią poluję, bo sama jestem ciekawa tej fabuły :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na tą książkę poluję już od dawna i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od kilku tygodni jestem bardzo ciekawa tej książki i bardzo chętnie ją przeczytam. :) Bardzo spodobała mi się ta okładka. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio w blogosferze głośno o tym tytule i co tu dużo mówić... Chętnie bym przeczytała, bo fabuła jak najbardziej do mnie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tempo akcji to dla mnie jeden z najważniejszych elementów, pod którym oceniam książkę. Skoro tu było odpowiednie - chętnie się z nią zapoznam. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam ten gatunek, a ta książka bardzo mnie intryguje. Stoi u mnie prawie na szczycie listy pozycji do kupienia ;) Szkoda, że nie jest aż tak dobra, jak ją sobie wyobrażałam po kilku naprawdę pozytywnych recenzjach, ale nie oczekuję jakiegoś "arcydzieła" :) Najważniejsze, aby lektura sprawiała przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)