"Pamiętnik nastolatki 2 i 1/2. Wakacje Natki" - Beata Andrzejczuk
Źródło okładki: KLIK |
Biję się z myślami i sama ze sobą toczę boje, żeby wreszcie zdecydować jak powinien wyglądać ten wpis. Najchętniej powiedziałabym po prostu "to jest takie cudowne, że... jejciu!", ale wiem, że wywołałoby to w Was mieszane uczucia i nie bardzo skłoniło do przeczytania "Pamiętnika nastolatki 2 i 1/2. Wakacje Natki". Dlatego z lekką obawą postanawiam wyrzucić z siebie chociaż część uczuć, jakie żywię do tej historii.
Natalia nareszcie może odpocząć na wakacjach. Plaża, słońce, błogie lenistwo i... masa sercowych rozterek - właśnie to czeka na piętnastoletnią bohaterkę. Na początku swojego pobytu nad morzem była ona pewna, iż jej serce należy do Jacka i to z nim pragnie być. Rzecz jasna nie spodziewała się spotkać na swej drodze uroczego, błyskotliwego, inteligentnego, a przy tym szalenie przystojnego Maksyma. No cóż, przy takiej znajomości chyba 3/4 dziewczyn zaczęłoby mieć obawy co do swoich uczuć i stanu emocjonalnego...
Pewnie zwróciliście uwagę, że jest to już trzecia powieść z serii "Pamiętnik nastolatki", a na moim blogu nie recenzowałam jej poprzedniczek. Faktycznie, darzę tę serię pewnym sentymentem i bardzo trudno jest mi je ocenić surowym okiem, toteż wpisów o innych tomach nie ma (i nie wiem czy kiedykolwiek będą). Mimo wszystko postanowiłam podzielić się z Wami swoją sympatią do tej wakacyjnej części, ponieważ to właśnie ją najbardziej sobie upodobałam. Przed pisaniem swojej opinii zastanowiłam się czy można ją przeczytać bez znajomości poprzednich przygód Natki. Moim zdaniem raczej tak, bo dość łatwo jest się połapać kto jest kim i zrozumieć historię, gdyż ten tom ma w sobie dużo nowych elementów, wokół których toczą się wydarzenia.
Tę lekturę czyta się bardzo szybko. Książka ma formę pamiętnika, toteż zapiski Natalii są napisane prostym, codziennym stylem. Podczas czytania można odnieść wrażenie, że właśnie ktoś opowiada Wam swoje przeżycia. Jest lekko, błogo, zabawnie i przede wszystkim z dużą dozą uczuć i emocji.
Dobra, powiedzmy sobie szczerze - to przede wszystkim dzięki Maksymowi tak bardzo uwielbiam tę książkę. Jakkolwiek jest to głupie i naiwne, jest on dla mnie wymarzonym chłopakiem i spotkanie kogoś takiego na swojej drodze byłoby czymś niezwykłym. Ten uroczy siedemnastolatek wyróżnia się ponadprzeciętną mądrością (poszedł dwa lata wcześniej do szkoły, więc sami rozumiecie...), ale przy całej swojej niezwykłej inteligencji pozostał też po prostu normalnym, dowcipnym, pewnym siebie chłopakiem. Tak ludzkim, że chciałoby się podać mu rękę na powitanie i pójść na długi spacer, żeby wymienić się poglądami i miło spędzić wolny czas. A przy tym wszystkim tak paradoksalnie nierealnym, że aż trudno uwierzyć, żeby i w prawdziwym świecie dało spotkać się osobę jego pokroju.
Teraz chwila prawdy. Być może nawet 3/4 z Was uzna "Pamiętnik nastolatki 2 i 1/2. Wakacje Natki" za banalny i słaby. Bo to wszystko wyidealizowane, mocno naciągane, zbyt słodkie i po prostu typowe. A ja nie wiem jak mam się do tego ustosunkować, gdyż nawet jeżeli takie poglądy faktycznie odnoszą się do rzeczywistości, to twardo będę strzegła swojego zdania na temat książki Beaty Andrzejczuk. Należy ona do tych, które mogę czytać kolejny raz i wciąż wyśmienicie się bawić. Mogę wielokrotnie uśmiechać się do siebie na widok tych samych żartów i zawsze mocno przeżywać całą historię. Bo to nie tylko książka o nastoletnim zauroczeniu, ale opowieść o prawdziwym, ogromnym uczuciu, mogącym przenosić góry i przetrwać naprawdę wiele (o czym można się przekonać w kolejnych tomach).
Przy okazji zapraszam Was do przeczytania krótkiego wywiadu, który miałam kiedyś przyjemność przeprowadzić z Panią Beatą Andrzejczuk, autorką książki - wywiad.
Już dawno takich książek nie czytałam, ale dla relaksu dlaczego by nie :)
OdpowiedzUsuńSkojarzyło mi się z Alą Makotą. ;)
OdpowiedzUsuńTo już chyba nie jest tematyka dla mnie, chociaż brzmi ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńOch, ja Maksyma szczerze nie znoszę, tylko mnie drażnił przez całą serię, która i bez niego była dla mnie niezłą katorgą. Widocznie mamy zupełnie różne gusta czytelnicze. :) Ale wiesz, tę Zapałkę to Ty lepiej przeczytaj, bo choć dla mnie była tylko dobra, to Ty będziesz zachwycona. Naprawdę Ci polecam, myślę, że idealnie wpisuje się w Twój gust. :) :) :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, to właśnie nie do końca jest tak, że taki jest mój gust czytelniczy. Pierwszy raz tę książkę czytałam już jakiś czas temu i wtedy byłam nią oczarowana. Jakos tak się stało, że cały czas jestem, lubię ją sobie przypominać i darzę ją ogromną sympatią, za to inne podobne do niej ksiazki pewnie nie zrobiłyby na mnie aż takiego wrażenia. Z tą Zapałką to jeszcze zobaczę, ale pewnie kiedyś się w końcu skuszę ;)
Usuń