środa, 22 maja 2013

"Arisjański fiolet. Cisza"

"Arisjański fiolet. Cisza" - Pola Pane
 
 
Źródło okładki : KLIK
Nasze życie jest pełne wygód. Mamy co jeść, pić, gdzie mieszkać, możemy spotykać się ze znajomymi, oglądać telewizję, czytać książki. Takich przykładów można mnożyć. Czy wyobrażacie sobie życie bez tych wszystkich przedmiotów, bez domu, w którym każdy bez obaw jest sobą? Przyznajcie, że codzienność nie rysowałaby się wtedy zbyt kolorowo. A Emily - główna bohaterka "Arisjańskiego fioletu" przez dziesięć lat mieszkała w schronie odcięta od tego, co nam wydaje się być czymś normalnym.
 
Dziesięc lat temu w Ziemię uderzyła kometa, a Emily i jej mamie udało się schować przed katastrofą. Przeżyły, nawet nie wiedząc, czy komuś się to jeszcze udało. Po długim czasie osiemnastolatka podejmuje decyzję - wychodzi na wolność. Tak też się stało. Opuściły z mamą schron i schowały się w pobliskim domu należącym kiedyś do dziadka. Już po krótkim czasie nastolatka postanawia wyruszyć na poszukiwana ludzi, roślinności, czy jakichkolwiek innych oznak życia. Po drodze widzi nadjeżdzający samochód, a zaraz potem wysiadającego z niego przystojnego chłopaka. Ale nie do końca takiego, jaki według jej rozumowania powinien być. Korin ma pomarańczową skórę i fioletowe oczy. Emily boi się, iż chłopak coś jej zrobi, dlatego ze wszystkich sił próbuje przed nim uciec. Ale wtedy czuje coś dziwnego i traci przytomność. Od tej pory jej życie zmieni się diametralnie. Czy znajdzie się w nim miejsce na miłość?
 
"Miłość jest jak skomplikowana reakcja chemiczna. Może pochłonąć i umysł, i ciało. Jednak niebezpieczna i destrukcyjna jest tylko miłość nieszczęśliwa. Nie ma nic bardziej budującego niż kochać z wzajemnością. Wówczas dysponuje się taką siłą, że można przenosić góry i burzyć mosty, rzeczy niemożliwe stają się możliwe" ("Arisjański fiolet. Cisza", str.148/149)
 
Ta książka zainteresowała mnie dzięki recenzji na pewnym blogu. Poczułam się zaintrygowana i miałam ochotę zapoznać się z treścią. Po pewnym czasie się udało - książka trafiła w moje ręce, mogłam pełna pozytywnych przeczuć rozpocząć lekturę. Przyznam, że odrobinę się rozczarowałam, ponieważ spodziewałam się czegoś, co całkowicie mnie porwie, pochłonie i nie pozwoli o sobie nawet na chwilę zapomnieć. Tak się niestety nie stało, ale nie było też źle. Książka ma zarówno plusy, jak i minusy, ale według mnie więcej jest tych pierwszych.
 
Zacznę może od samego pomysłu na powieść. Z samego opisu czytelnik nie dowiaduje się zbyt wiele i przyznam, że na początku dziwiłam się z tego, co kryje w sobie powieść. Jednak po jakimś czasie akcja przestała szybko biec. Na szczęście nie oznaczało to nudy. "Arisjański fiolet. Cisza" do ostatniej strony mnie ciekawił i jak najbardziej chcę poznać dalsze losy bohaterów. Jednak trochę mi szkoda, że Autorka nie dodała jeszcze jakiegoś jednego ciekawego wątku, który dodatkowo rozbudziłby moją ciekawość.
 
Bohaterowie byli różni. Niektórych polubiłam, Eryka nieco mnie irytowała (ale taka to była w końcu postać), a jeszcze inni szczególnie nie zapadli mi w pamięć. Ale główna bohaterka była ciekawą postacią. Miała zarówno wady, jak i zalety, dlatego była zwyczajnie ludzka. Korin to całkiem inna osobowość, co wynika też z jego pochodzenia. Momentami mi go trochę szkoda. Szkoda mi tego, że stracił przez genetykę coś tak ważnego. Jest jeszcze taka postać, która wzbudza zarówno zaufanie, jak i sympatię - Kori. To dziwna bohaterka, z problemami i tajemnicami, ale nie da się jej nie lubić.
 
Głównym tematem jest "więź", która połączyła Emily i Korina. Jednak nie bójcie się, to nie jest typowo schematowa historia. Moim zdaniem Poli Pane udało się w swój tekst wpleść coś świeżego. Interesującego i tragicznego zarazem. Współczuję osiemnastolatce sytuacji, w jakiej się znalazła i zastanawiam się, jak ja bym się na jej miejscu zachowała. Podziwiam ją za odwagę i determinację, myślę, że mało kto byłby zdolny do takiego poświęcenia.
 
Do książki dołączona jest płyta z piosenkami zespoły Rayne. Słuchając czuć klimat powieści i emocje Emily, ale z jakiegoś powodu nie wszystkie piosenki przypadły mi do gustu. Jednak soundtrack uważam za ciekawy dodatek, a nie nieodłączny element "Arisjańskiego fioletu", więc nie ma ryzyka, że przez to książka się nie spodoba.
 
Podsumowując, powieść ta momentami mnie zadziwiała, innym razem rozczarowywała, lecz ogólnie będę ją miło wspominała i mam ogromną ochotę na kolejną część. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie na nią długo czekać. Książkę polecam zwolennikom romanasów paranormalnych, chociaż według mnie nie jest to typowa historia z tego gatunku, a także tym, których zainteresowała powyższa recenzja. Liczę na to, że się nie zawiedziecie.
 
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Autorce - Poli Pane!
 
 
 


9 komentarzy:

  1. uwielbiam tę powieść i cieszę się, że Ci się spodobała ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Arisjański fiolet. Nie mogę się doczekać kolejnej części:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jak dla mnie świetna! Czekam na następną część. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam okazję przeczytać i uważam, że książka jest naprawdę genialna :-) Teraz czekać tylko na kolejną część! Już nie mogę się doczekać...

    Pozdrawiam i zapraszam:

    im-bookworm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Stokrotne dzięki za recenzję :)
    Oczywiście polecam się w przyszłości z drugim tomem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie, ale moja ciekawość narazie nie skłania mnie do natychhmiastowego poszukiwania tej pozycji. Jeśli sama wpadnie mi w ręce - czemu nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z wielką chęcią bym ją przeczytała. Ciekawe jest to, że dołączona jest płyta, nie spotkałam się jeszcze z czymś takim.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)