"Wiatr - jaskółczy lot" - Miriam Dubini
Źródło okładki: KLIK |
Pamiętacie jak jakiś czas temu napisałam bardzo pozytywną recenzję książki "Wiatr - wiadomość do mnie"? Wychwalałam ją, bo, co tu dużo mówić, bardzo mi się podobała. Po tak udanej lekturze miałam ogromną ochotę, by poznać dalsze losy Grety. I udało się. Niedługo po tym, jak drugi tom zagościł u mnie w domu zaczęłam czytać. Okazało się, że kontynuacja nie była już taka dobra, jak się spodziewałam...
Anselmo i Greta zakochali się w sobie. Wydawałoby się, iż "Wiatr - jaskółczy lot" będzie opowiadał o tym, jak miłość nastolatków rozkwita. Ale jak to w życiu bywa pojawiają się pewne komplikacje, a Anselmo będzie zmuszony podjąć trudną decyzję.
Drodzy Czytelnicy, wiecie już, że się zawiodłam, lecz to nie tak, że ta powieśći autorstwa Miriam Dubini wcale mi się nie podobała. Miała ona zarówno zalety, jak i wady, a ja miałam po prostu chyba zbytnio wygórowane oczekiwania. Być może, gdybym nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego byłabym bardziej zadowolona z lektury. Ale przejdźmy do konkretów...
Po pierwsze według mnie w książce za mało się dzieje. Wiadomo, że niespełna 200 stron, to nie jest duży materiał na powieść, lecz według mnie Autorka mogła bardziej rozwinąć akcję. Co prawda w tym tomie nie wszystko skupia się na Grecie i Anselmie, ponieważ w niemałej części książki pojawiała się między innymi Emma, Lucia i Emiliano. Niestety, jak dla mnie to wciąż było za mało. Za mało prawdziwych emocji, a za dużo wydumanych problemów trzynastolatek.
Na szczęście "Wiatr - jaskółczy lot" broni się stylem pisania Autorki. Miriam Dubini kolejny raz pisze o uczuciach z delikatnością. Dzięki temu książka posiada przyjemną atmosferę. Może i momentami powieść jest trochę naciągana i niepoważna (niektóre wydarzenia wydają się wręcz śmieszne), lecz mam na uwadze fakt, że jest to zwyczajna literatura młodzieżowa, którą czasami lepiej traktować z przymrużeniem oka.
Jest jeszcze taki element, o którym bardzo chcę wspomnieć. Oprawa graficzna. To pewnie w dużej mierze dzięki niej ciężko przejść obok książki obojętnie. Okładka jest bardzo przyjemna dla oka. Staram się pamiętać, że "nie ocenia się książek po okładce", ale w tym wypadku wypada o niej wspomnieć. Co więcej, każdy rozpoczynający się rozdział jest opatrzony małym obrazkiem. Ale to nie koniec, bowiem strony zostały jeszcze przyozdobione rysunkami jaskółek. Przyznaję, te elementy umilały czytanie.
Tym razem się nie zachwyciłam, mówi się trudno. Jednak dość miło spędziłam wolny czas i nie żałuję, że przeczytałam "Wiatr - jaskółczy lot", ponieważ chciałam sprawdzić co słychać u bohaterów pierwszej części. Co prawda po przeczytaniu pozostał pewien niedosyt i żal, że trochę się zawiodłam, ale niestety tak to czasami bywa. Książki w końcu kryją przed nami wiele niespodzianek...
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu dreams!
Oj gdybym była młodsza może bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńhttp://qltura.blogspot.com/
ja też ostatnio się nie zachwyciłam jedną z pozycji Dreams, ale do tej pory wydawnictwo mnie nie zawiodło
OdpowiedzUsuńTa powieść zdecydowanie mnie zawiodła i nie wiem czy mam ochotę sięgnąć po kolejną część ;_;
OdpowiedzUsuńA ja i tak jestem ciekawa co Miriam Dubini przygotuje dla czytelników ;)
Usuń