środa, 4 grudnia 2013

"Love story"

"Love story" - Jennifer Echols
 
Źródło okładki: KLIK
Życie zaskakuje nas każdego dnia. Nowe problemy, radości, smutki, sympatie, przygody. To normalne. Niby wiemy, że najciekawsze rzeczy przydarzają się niespodziewanie, ale kiedy dany moment nadchodzi szczęka rozwiera nam się tworząc dziwny, niekształtny okrąg, a my wyglądamy, delikatnie mówiąc, dziwnie. Co więcej, wszystkie z takich chwil w jakiś sposób odciskają piętno w naszym żywocie i często wpływają na bieg kolejnych zdarzeń. Wyobraźcie sobie jakbyście się zachowali, gdybyście na kurs pisania kreatywnego napisali opowiadanie o pewnym chłopaku, a ten niespodziewanie zjawiłby się na tych zajęciach? Niedorzeczność, fikcja literacka czy prawdopodobna sytuacja?
Erin marzy o zostaniu pisarką powieści historycznych. Niestety jej babcia wyobraża sobie przyszłość wnuczki w nieco odmiennym świetle. Jednak dziewczyna mimo wszystko chce być niezależna i pomimo braku pieniędzy postanawia podbić Nowy Jork. Tworzy opowiadanie, w którym jedną z głównych ról jest obsadzony Hunter – kiedyś przyjaciel, teraz wróg. Sprawy wymykają się spod kontroli, gdy chłopak pojawia się na uniwersyteckich zajęciach w tej samej grupie…
Lubię powieści tego typu. Skierowane do nastolatek, ale jednak tych należących do starszej części z tej grupy. Sam napis na tylnej części okładki mówi, że „Love story” autorstwa Jennifer Echols jest skierowane do osób powyżej piętnastego roku życia. Cenię sobie w nich to, że dzięki nim mogę uciec od codziennych problemów i chociaż na chwilę zatopić się w świecie bohaterów – pełnym perypetii i problemów, ale jednocześnie relaksującym i bawiącym. Właśnie tego oczekiwałam od tej pozycji i to otrzymałam. Mam pewne zastrzeżenia do opisanej przez Jennifer Echols historii, lecz w ogólnym rozrachunku książka wypada „na plus” i mogę zaliczyć ją do powieści lubianych, ale jednocześnie nie ulubionych lektur.
Bohaterowie to ważna część w ocenie książek. Wiadomo, że często słaba ich kreacja wpływa negatywnie na całą historię i potrafi ją okropnie zepsuć. Tym razem sytuacja przedstawia się dwuznacznie. Z jednej strony nie związałam się szczególnie z bohaterami, ale z drugiej żaden z nich mnie nie denerwował i nie uważam, że przez postacie powieść została zmarnowana. Było poprawnie, jak dla mnie nic więcej.
Przejdźmy do pomysłu. To zdecydowanie czynnik, który jak dla mnie nadał książce świeżości. Bynajmniej nie mam na myśli tu wątku miłosnego, lecz przede wszystkim pomysł z kursem kreatywnego pisania i przekazywania sobie opowiadaniami różnych ważnych dla nich treści przez Erin i Huntera. Przypominało to grę. Trudną, bo bez konkretnych zasad. Jak się potem okazało często sprawiała ona ból i przynosiła rozczarowania. Jednak wróćmy do fabuły. Jej konstrukcja była według mnie udana i widać, że autorka miała ciekawą koncepcję. Należy też wspomnieć o tym, że w powieści można przeczytać niektóre opowiadania autorstwa Erin i Huntera. Jak dla mnie to doskonały pomysł i dzięki temu książka wyróżnia się czymś na tle innych z gatunku literatury młodzieżowej.
Chcę wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Bowiem w „Love story” jest mało… miłości! Jennifer Echols wprowadziła mnie tym odrobinę w konsternację. No bo jak to, przecież miała być to historia miłosna. Ale kiedy się nad tym zastanawiam to myślę, że autorka dobrze zrobiła stosując takowy paradoks. Tym bardziej, że tytuł ma też pewne znaczenie, które wychodzi na jaw dopiero, gdy czytamy ostatnią stronę książki.
Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą czy warto przeczytać – warto. Oczywiście nie jest to literatura „górnych lotów”, ale książka relaksująca jak najbardziej. Jeśli jesteście ciekawi jakie wiadomości przekazują sobie Erin i Hunter na zajęciach, dlaczego nie mogą dojść do porozumienia i co połączy tych dwoje, to czytacie odpowiednią recenzję. Teraz pozostaje Wam przeczytać całą powieść.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu jaguar!
Przypominam, że do 10 grudnia możecie wygrać u mnie w konkursie tę właśnie książkę (szczegóły), więc jeśli powieść wydaje Wam się być interesująca wiedzcie, że nie macie po co zwlekać :)


6 komentarzy:

  1. Jak uporam się z własnymi zapasami, to może sięgnę po ta propozycję... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna mam ochotę na tę książkę. Nawet nie wiem dlaczego tak bardzo mnie do niej ciągnie, bo nie gustuję jakoś specjalnie w takich książkach, jednak po tę sięgnę i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja od dawna chcę przeczytać którąś z książek Jennifer Echols, mimo wszystko spodziewam się raczej jakichś romansów czy czegoś w tym rodzaju, zobaczymy, co z tego wyniknie :)Ciekawe, że w "Love story" jest mało o miłości, ale nie sądzę, żeby w tym przypadku działało to na minus...
    Pozdrawiam :)
    izkalysa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie działa na minus, ciekawa sprawa w tym przypadku :D

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)