"Elita" - Kiera Cass
Źródło okładki: KLIK |
Nie ma konkretnych wytycznych i gwarantujących powodzenie wskazówek, gdzie znaleźć swoją drugą połówkę. Niektórzy wpadają na siebie pewnego dnia przypadkowo na ulicy, inne pary zawdzięczają swą miłość szkolnej znajomości. Można poznać się na dyskotece, w sklepie, na urodzinach u znajomych, czy na spacerze w parku - takich opcji jest wiele. Jednak czy wpadlibyście na to, aby szukać partnera/partnerki drogą Eliminacji?
America bierze udział właśnie w takich Eliminacjach, które mają umożliwić następcy tronu wybór małżonki. Dziewczynie udało się zająć miejsce w gronie tak zwanej Elity. Początkowo do pałacu przybyło aż 35 kandydatek, teraz grono zmniejszyło się do 6 osób. Jak potoczą się losy Mer? Czy dalej będzie podbijała serce Maxona, a może wciąż żywi ona jakieś uczucia do jej byłego chłopaka - Aspena?
Pierwsza część ("Rywalki") podbiła moje serce. Bardzo podobała mi się cała urocza otoczka i pomysł na tę serię. Z ogromnym zainteresowaniem śledziłam poczynania głównej bohaterki i życzyłam jej jak najlepiej, gdyż bardzo ją polubiłam. Wiedziałam, że muszę sięgnąć po kolejny tom, więc kiedy moje przyjaciółki podarowały mi z okazji urodzin "Elitę" byłam niezwykle zadowolona i chciałam jak najszybciej poznać dalsze losy Americi i Maxona. W końcu udało mi się zabrać do lektury. I, no cóż, nie obyło się bez małych potknięć...
Razi tu pewna schematyczność. Mamy bowiem do czynienia z trójkącikiem miłosnym i wahaniami dziewczyny w stylu "Wybrać Maxona, czy Aspena?". Rozumiem, że ten motyw bardzo zakorzenił się już w literaturze skierowanej do młodego odbiorcy, jednak mimo wszystko szkoda, iż Kiera Cass nie pokusiła się o odejście od tego irytującego pomysłu na wydarzenia. Co więcej, w tej części jakoś mniej zauważałam miłą atmosferę, którą zachwycała mnie poprzedniczka "Elity", czyli "Rywalki". Tym razem możemy poczytać więcej na temat ustroju panującego w Illei oraz ogólnie polityki. Nie mówię, że to jest zniechęcające i liczyłam tylko na lukrowaną opowieść, jednak sprzeciw w stosunku do władz za bardzo przypomina mi buntującą się Katniss ("Igrzyska śmierci") czy Tris ("Niezgodna"). Na szczęście w przypadku tej lektury nie ma tego tak dużo jak przy wspomnianych powieściach, ale schemat jest zauważalny i trochę popsuł mi odbiór książki.
Żeby nie było, że tak okropnie - mimo tych minusów naprawdę dobrze czytało się "Elitę". Styl pisania Kiery Cass jest przyjemny, więc historię rozgrywająca się w murach pałacu poznawałam z nieskrywaną przyjemnością. Rozdziały są dosyć krótkie, toteż czytelnik cały czas ma ochotę na jeszcze jeden i kolejny. Przy tym wszystkim bohaterka nie jest skrajnie głupią osobą, lecz myślącym młodym człowiekiem. Za to Maxon i Aspen... No cóż, sama nie chciałabym musieć dokonywać wyboru pomiędzy tą dwójką. Nie mam pojęcia co zrobiłabym na miejscu Mer. Dlatego tym bardziej jestem ciekawa jakie wydarzenia zaserwuje Autorka w finalnym tomie.
Jeśli czytaliście pierwszą część i spełniła ona Wasze oczekiwana, to mimo paru wad powinniście skusić się na "Elitę". Myślę, że warto - chociażby po to, żeby znowu trochę móc przebywać w literackim światku bohaterów i śledzić ich losy. A jeżeli czujecie się zachęceni, jednak historia jest Wam całkiem obca, to odsyłam do "Rywalek". W gruncie rzeczy America ze swoimi problemami nie jest bardzo irytująca, a obie powieści zapewniają kilka godzin przyjemnej rozrywki.
Mam ochotę na "Rywalki", tak mi cała blogosfera narobiła na nią ochoty, gdy już będę po, to zdecyduję czy zabierać się za kolejną część. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie czytałam pierwszej części, więc jeszcze nie wiem czy spodoba mi się ta seria.
OdpowiedzUsuńWczoraj zaczęłam czytać "Rywalki" i jestem oczarowana. Czyta mi się bardzo przyjemnie i nie mogę oderwać się od lektury. Mam nadzieję, że kontynuacja będzie równie dobra. Jestem pewna, że po skończeniu pierwszego tomu, sięgnę po następny. A jeśli chodzi o schematyczny trójkąt miłosny, hmm... Przeraża mnie, ponieważ powoli mam dość tego typu wahań bohaterów. Jest to bardzo popularne i szkoda, że autorka nie wymyśliła nic nowego. Mimo wszystko kupię i przeczytam, ponieważ, tak jak Tobie, podoba mi się pomysł na serię. Świetna recenzja, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam :D
OdpowiedzUsuńCałą serię mam w planach!
Mnie książka się niezbyt podobała... :(
OdpowiedzUsuńZ recenzji, które czytałam, wyczytałam (masło maślane ;__;) że "Elita" jest takim... zapychaczem. Że pomiędzy rewelacyjną częścią pierwszą, a finalną trzecią, coś trzeba było wepchać, aby było więcej wszystkiego... Mi się "Rywalki" ogromnie podobały i mimo wszystko oczywiście sięgnę i po "Elitę", nie wyobrażam sobie, aby miało być inaczej :)
OdpowiedzUsuńObserwuję ;)
Coś z tym zapychaczem jest, faktycznie tu nie ma czegoś oszałamiającego - po prostu dość powoli akcja idzie do przodu, żeby w finalnym tomie mogła się rozwiązać.
UsuńDzięki ;)
mam pierwszy i drugi tom tej serii, więc w wolnej chwili zamierzam się za nie zabrać. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa całej tej serii i na wakacjach musę przeczytać obie części, bo wygadaja naprawdę imponująco :)
OdpowiedzUsuń