niedziela, 8 czerwca 2014

"Gwiazd naszych wina" na dużym ekranie

Źródło obrazka: KLIK
Pewnie nie macie już ochoty czytać o nowej produkcji, na podstawie powieści "Gwiazd naszych wina" (jeśli to potwierdzacie, radzę zamknąć w tej chwili kartę z moim blogiem). Blogerzy wpadli jakby w trans i odbywają "pielgrzymki" do kin, żeby zobaczyć jak też uwielbiana przez nich książka zaprezentuje się na dużym ekranie. Oczywiście ja też musiałam to sprawdzić i od kilku dni wyczekiwałam tego momentu, kiedy sprawdzę jak owy film wyszedł. A wyszedł... niemalże perfekcyjnie!

Po zapoznaniu się ze zwiastunem doszłam do wniosku, że nie pasuje mi aktor grający Augustusa (w tej roli Ansel Elgort). Zresztą Shailane Woodley też jakoś mi odrobinę zgrzytała. Z tego co zauważyłam, większość raczej była zadowolona z doboru obsady. Tymczasem ja miałam co do niej ambiwalentny stosunek. Teraz muszę aktorom zwrócić honor - wczuli się w swoje role wręcz idealnie i wyglądali niczym stworzeni do tej produkcji. Zarówno Hazel, jak i Gus prezentowali się naturalnie i realistycznie.

Jeśli chodzi o różnice pomiędzy książką a filmem, to nie ma ich dużo, aczkolwiek małe zmiany można dostrzec. Pewnie nie zauważyłabym ich, gdyby nie fakt, że drugi raz przeczytałam "Gwiazd naszych wina", więc wszystko w pamięci mi się odświeżyło. Także rzuciły mi się w oczy małe niuanse, lecz nie odgrywały one tu znaczącej roli. Myślę, że wynikały bardziej z faktu, iż film tworzy się inaczej niż powieść i kilka zmian było być może wręcz koniecznych. Jednakże ogólnie całość wykazuje naprawdę dużą zgodność z pierwowzorem.

Zauważyłam, że książkę odebrałam trochę inaczej niż ekranizację. Jak dla mnie film w 100% nie dorównał pierwowzorowi, ale niewiele mu do tego brakuje. Najprawdopodobniej wynika to z tego, iż z reguły wolę czytać książki, niż oglądać filmy, więc lektura zazwyczaj ma dla mnie nieco inny wydźwięk niż przedstawiane obrazy.

Pomijając to wszystko muszę przede wszystkim zaznaczyć, że byłam pod ogromnym wrażeniem i summa summarum oglądałam GNW jak urzeczona. Ekranizacja poruszyła moje serce, była zarówno zabawna, jak i smutna. Augustus czarował mnie poczuciem humoru i swoją postawą, a Hazel porażała wręcz siłą i nastawieniem do świata. Najlepszą rekomendacją niech będzie sam fakt, że (o ile czas mi na to pozwoli) zamierzam wybrać się jeszcze raz do kina i znowu się zachwycać. Bo, kurczę, to było genialne!

14 komentarzy:

  1. Yay, ja byłam już w dniu premiery i choć nie płakałam, film mi się bardzo bardzo bardzo podobał <3 i szczerze mówiąc to również poszłabym na niego jeszcze raz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, gdybyśmy mieszkały bliżej siebie, to poszlybysmy razem :D

      Usuń
  2. Ja, choć książki nie czytałam, mam chęć na ten film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzę najpierw poznać książkę, jednak sam film zapewne też zrobi dobre wrażenie.

      Usuń
  3. Mam chęć na nią:))
    Pozdrawiam serdecznie :*:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja właśnie przed chwilą zaczęłam czytać książkę drugi raz, aby sobie powtórzyć przed ekranizacją. Pfff – przed chwilą? Jestem już na 86 stronie. :D Tak więc, jak moje opóźnione kino się zmobilizuje to i ja idę do kina, a co! :D Znaczy, to prawdopodobnie najszybciej nastąpi w przyszłym tygodniu... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi za drugim razem też czytało się bardzo szybko. ;)
      W takim razie czekam na Twoje wrażenia w Filiżance.

      Usuń
  5. w planach mam i książkę i film :)

    OdpowiedzUsuń
  6. mam dość ale nie zamknęłam, zamknij mnie w więzieniu :>
    cóż za mądre słowo - ambiwalentny :D
    a film.. nie oglądałam, więc się nie wypowiem. ale wątpię żeby mi się tak spodobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabrzmialoby tak, jakby to słowo było zbyt mądre żebym go używała - mam się obrazić? xd
      Powinnaś obejrzeć, serio!

      Usuń
  7. Ja na razie mam w planach przeczytać książkę, apotem szybciutko zabiorę się za obejrzenie ekranizacji, żeby porównać sobie ewentualne różnice, bądź podobieństwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem jakąś ogromną fanką GNW, ale lubię książkę, czytałam dwa razy i za drugim razem podobała mi się nawet bardziej. Czekałam na ten film i bardzo chciałam zobaczyć, jak to wyszło, jak poradzili sobie Shailene i Ansel (choć kompletnie mi nie pasowali), a okazało się, że u mnie nie ma i nie będzie. Szkoda. Dobrze, że Tobie ekranizacja się podobała, w ogóle dobrze, że miłośnicy książki nie są zawiedzeni. Mnie zostaje tylko czekać na DVD, no cóż...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam książki, więc filmu póki co nie obejrzę. Siostra była w kinie, ale jakoś szczególnie zachwycona nie wróciła.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)