piątek, 23 maja 2014

"Czarnoksiężnik z Archipelagu"


"Czarnoksiężnik z Archipelagu" - Ursula K.Le Guin

Źródło okładki: KLIK
Sama się sobie czasami troszkę dziwię, ale nie do końca dobrze odnajduję się w książkach fantasy. O ile miło czyta mi się historie umiejscowione w przyszłości, czy z pewnymi elementami fantastyki, o tyle do fantastyki  typowej (przez typową rozumiem taką, gdzie są jakieś nadnaturalne istoty, inny świat) cały czas nie mogę przywyknąć. W teorii odnoszę wrażenie, że takie książki mogłyby mi się spodobać, ale w praktyce wychodzi inaczej. Do dzisiaj nie doczytałam "Władcy Pierścieni", na osławionego Pottera jedynie gdzieś bardzo przelotnie rzuciłam okiem. Niedawno nadarzyła się okazja, aby sięgnąć po powieść fantastyczną i nawet się ucieszyłam, że "Czarnoksiężnik z Archipelagu" to moja lektura szkolna. Po cichu miałam nadzieję, że nareszcie w pełni przekonam się do tego gatunku. Czy tak się jednak stało?

Głównego bohatera poznajemy, gdy ten ma zaledwie kilka lat. Któregoś dnia chłopiec podsłuchał swoją ciotkę i zapamiętał zaklęcie, które sprawiło, że tamta poczęła władać kozami. Duny postanowił sprawdzić czy te same słowa wypowiedziane przez jego usta spotkają się z podobną reakcją. I owszem, spotkały. Zaintrygowana ciotka uczy go kolejnych zaklęć, a chłopiec jest wyjątkowo pojętnym uczniem. W końcu, już jako nastolatek, odbędzie on długą i pouczającą podróż.

Rozczarowałam się, niestety. Przez około 80 stron byłam jeszcze jako tako zaciekawiona, lecz reszta książki była dla mnie niemal drogą przez mękę. Doczytałam tę powieść po prostu dlatego, że obawiałam się kartkówki z lektury... W innym wypadku najprawdopodobniej porzuciłabym "Czarnoksiężnika z Archipelagu" w połowie. 

Co najsmutniejsze - mnie to okropnie nudziło! Przyszedł taki moment, kiedy bohater wędrował od miejsca do miejsca, a nic nadzwyczajnego się nie działo. W dodatku według mnie styl pisania pani Le Guin nie należy do najprzyjemniejszych. Kolejnym mankamentem okazały się być dziwne nazwy i imiona bohaterów. W zasadzie głupio uznać to za minus, przecież właśnie o to w fantastyce chodzi - żeby wykreować inny świat, wykazać się kreatywnością. Jednak ja na siłę starałam się zapamiętywać szczegóły, aby w razie sprawdzenia wiadomości wszystko pamiętać (dobra, później to już mi się nawet nie chciało angażować mózgu i czytałam oby jak najszybciej). To wszystko sprawiło, że bardzo się męczyłam i nie czerpałam przyjemności z czytania.

Ale, no właśnie, jest jakieś "ale". Mam świadomość, że "Czarnoksiężnik z Archipelagu" może poszczycić się przesłaniem i mądrością. W pewnym sensie doceniam przemycone metafory i morał. Wiem też, iż książka może się podobać. Nie jestem ślepa i widzę walory powieści. Tu problem nie tkwi w samym tekście, a w upodobaniach i niefortunnym fakcie, że to jednak był dla mnie szkolny obowiązek. Dla Was "Czarnoksiężnik..." być może będzie niezwykłą przygodą. Jednak nie zmienia to faktu, że ja się wynudziłam i zawiodłam...

7 komentarzy:

  1. Czarnoksiężnik jako lektura?! Zazdroszczę!
    Mi osobiście książka spodobała się gdzieś w połowie, kiedy można dostrzec na czym rzecz polega, a mianowicie ukazaniu dojrzewania i przeobrażania się z chamskiego chłopaczka w odpowiedzialnego faceta :)
    Poza tym, autorka pisała takim językiem, którym dzisiaj nikt nie pisze, a nastolatki cieszą się z byle jakiego czytadła o wampirach i innym chłamie ;D Szkoda, że poznałaś książkę jako lekturę, bo wiem co to znaczy czytać lektury - przykry obowiązek ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie już ciekawsze było omawianie na lekcji - bo przesłanie faktycznie ważne i to drugie dno zrobiło na mnie większe wrażenie, niż "powierzchowna" wersja. Wiadomo - dopiero jak się czemuś człowiek lepiej przyjrzy, to widzi wartość książki. Ale mimo wszystko, w Czarnoksiężniku się nie odnalazłam...

      Usuń
  2. A ja rzadko (bodajże chyba z dwa razy w życiu) sięgam po fantasy, więc..

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyka to bardzo specyficzny gatunek, jedno go kochają, inni nienawidzą. Nie ma co się na silę zmuszać do czytania, czasami po prostu tak jest, że coś nam nie odpowiada. Z drugiej strony w fantastyce jest mnóstwo książek, które są po prostu średnie lub bardzo kiepskie, trafienie na perełkę jest naprawdę trudne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam, ale mam gdzieś w domu. Na razie mnie do niej jakoś szczególnie nie ciągnie, może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa recenzja :) Nad książką się zastanowię :)
    Fajnie tu u Ciebie, mam nadzieję, że będę wpadać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uważam, że "Czarnoksiężnik..." jest książką dość dobrą, choć od czasu do czasu autorka trochę przynudza.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)