"Kredens pod Grunwaldem" - Agnieszka Tyszka
Źródło okładki: KLIK |
Dawno nie pisałam o książkach Agnieszki Tyszki. Zresztą ostatnimi czasy jakoś nie czytałam jej nowych książek. Targi Książek w Warszawie przypomniały mi o tym, jak bardzo kiedyś uwielbiałam serię o Neli, jak dobrze czytało się "Wyciskacz do łez" i ile śmiechu mogą wywołać "Siostry pancerne i pies". Postanowiłam, że skorzystam z okazji, iż pani Tyszka gościła na targach i kupię sobie jakąś jej kolejną powieść, prosząc ją przy tym o autograf. Kiedy zdecydowałam się na zakup "Kredensu pod Grunwaldem" i zdobyłam podpis zaczęły nachodzić mnie wątpliwości związane z lekturą. Cichy głosik podpowiadał, że takie książki są raczej dla kilka lat młodszych odbiorców, że to, co podobało się kiedyś, teraz może nie wywoływać tylu pozytywnych emocji. Wiecie co? Moje obawy były kompletnie bezsensowne!
Kornelia Goździcka jest uczennicą pierwszej klasy liceum. Nastolatka nienawidzi swojego ojczyma i nie może zrozumieć dlaczego jej matka jeszcze siedzi uwikłana po uszy w ten dziwny związek. Którego dnia nauczyciel historii i polonistka proponują dziewczynie udział w konkursie, w którym musi wykazać się talentem literackim oraz znajomością historii. Okazuje się, że pisanie pracy na konkurs pozwoli nie tylko jej lepiej się przyjrzeć genezie bitwy pod Grunwaldem, ale przy tym wszystkim pozna ciekawego "rycerza" i dostanie okazję pokazania ojczymowi kto tu tak naprawdę ma rację...
Nie macie pojęcia jak dobrze bawiłam się podczas czytania "Kredensu pod Grunwaldem"! Powieść rozpoczęłam jeszcze na Stadionie Narodowym, kiedy musiałam czekać na rodziców. Już od pierwszej strony moje obawy dotyczące lektury zniknęły. Wróciły do mnie te emocje, które stają się bliskie podczas czytania książek spod pióra Tyszki. Czytając książki tej pani mam wrażenie, że nareszcie ktoś doskonale mnie rozumie. Pomiędzy mną a "Kredensem..." wytworzyła się niewidzialna nić porozumienia, dzięki której od razu robi się cieplej na sercu.
W czym tkwi sekret? Myślę, że w prostocie. Nie mamy tu do czynienia z wampirami, elfami, nadludzkimi mocami. Dostajemy za to burą codzienność wymieszaną z odrobiną ludzkiej życzliwości i ciepła. Tego potrzebowałam, zdecydowanie. Przy tym wszystkim polubiłam Kornelię i myślę, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić w realnym życiu. Dobrze ją rozumiałam, więc przy tym czułam się, jak gdyby ona rozumiałam również mnie.
Przez powieść przewija się też wątek historyczny (zresztą nie będąc Holmesem, można to już stwierdzić po tytule), jednak nie wieje nudą. Jest przedstawiony w bardzo interesujący sposób, co może pokazać przeciwnikom tej nauki, jak bardzo przeszłość może być intrygująca. A jeśli ktoś lubi i historię, i opowieści obyczajowe, powinien jak najszybciej zapoznać się z "Kredensem pod Grunwaldem". Tym bardziej, że lekturę czyta się szybko i przyjemnie, co można zawdzięczać umiejętnościom Agnieszki Tyszki. Oczywiście nie jest to arcydzieło. Mówimy o sympatycznej młodzieżówce, która dla większości nie będzie czymś odkrywczym. Jednak dla mnie, być może na poły z sentymentu do Autorki, była fascynującą przygodą!
Nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale chętnie bym to zrobiła. Myślę, że taka książka byłaby świetna, aby oderwać się na chwilę od poważniejszych powieści :) Świetna recenzja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBędę mieć na uwadze tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ta książka :)) W innych gustuje :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam ani jednej książki autorki, mało tego - dotąd nie miałam pojęcia o jej istnieniu ;) Myślę, że miałabym ją komu polecić i tak właśnie zrobię, jeszcze dzisiaj!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nic o tej autorce i chyba na razie zrezygnuję z poznawania jej twórczości.
OdpowiedzUsuń