sobota, 30 sierpnia 2014

"Upalne lato Kaliny"

"Upalne lato Kaliny" - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

Źródło grafiki: KLIK
Nie znoszę upałów. Oczywiście lato w samo sobie lubię, chociażby dlatego, że nadchodzą wtedy upragnione wakacje. Ale mimo wszystko wysokie temperatury kojarzą mi się z jedną wielką męczarnią. Nie rozumiem jak można kochać leżeć godzinami w pełnym słońcu i czerpać z tego przyjemność. Z tego powodu kiedy tylko słupek termometru wskazuje więcej niż 30 stopni oczekuję ochłodzenia, bo kiedy ono nadchodzi mogę odetchnąć z ulgą. Na szczęście całkiem inne uczucia żywię w stosunku do upalnego lata w wykonaniu Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak. Nie tylko je toleruję, ale też bardzo lubię!

"Upalnym lecie Marianny" miałam okazję przeżywać z tytułową bohaterką przygody mające miejsce w 1939 roku. Zaś "Upalne lato Kaliny" przenosi nas trzydzieści lat do przodu w stosunku do poprzedniego tomu, co oznacza, iż akcja rozgrywa się pod koniec lat sześćdziesiątych. Kalina to młoda, zagubiona i zamknięta w sobie osoba i przede wszystkim córka Marianny. Życie jej matki było trudne, co teraz odbija się na dojrzewającej kobiecie. Kaliny nikt nie nauczył kochać, nie zaznała od swoich rodziców czułości i wsparcia. Teraz to jej przychodzi zmierzyć się z bolesnym życiem i wyciągnąć wnioski z błędów młodości jej matki. 

Nie wiem czy dla Was też, ale w moim mniemaniu "Upalne lato Kaliny" wygląda niepozornie. Okładka przedstawiająca młodą kobietę, zieleń wymieszana z szarością - ani mnie to parzy, ani ziębi. Bez trudu można ją przeoczyć w tłumie innych powieści, bo nic nie zwiastuje tak porywającej historii, z jaką w rzeczywistości mamy do czynienia! A, możecie mi wierzyć lub nie, Pani Zyskowska-Ignaciak serwuje swoim czytelnikom opowieść wypełnioną emocjami po samiutkie brzegi, toteż lektura jest naprawdę zacna i intrygująca.

W "Upalnym lecie Marianny" pierwsze skrzypce grała rzecz jasna Marianna, a teraz na świeczniku pojawiła się jej córka. Jednak nie oznacza to, że tym razem świat kończy się na Kalinie. Gdzie tam! W książce naprawdę dużą rolę odgrywa jej matka, gdyż tym razem jest okazja, aby dowiedzieć się jak układało się życie Marianny podczas i po wojnie. Trzeba przyznać, że obie bohaterki są zarysowane z zachwycającą precyzją i podczas lektury można się zbliżyć do obu kobiet, poznać je i przeżywać z nimi te najtrudniejsze chwile. Historie Marianny oraz Kaliny doskonale się przeplatają, rysując przed czytelnikiem dwa intensywne, przepełnione bólem życiorysy, na które trudno pozostać obojętnym.

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak umie pisać i widać, że robi to umiejętnie oraz świadomie. Jej przyjemny w odbiorze styl sprawia, że nawet kiedy akcja posuwa się do przodu w wolnym tempie i tak oderwanie od lektury może stanowić nie lada wyzwanie. Mi chyba ani razu podczas czytania "Upalnego lata Kaliny" się nie nudziło. Niby banalnie to brzmi, ale jest to jeden z czynników, który powinien Was przekonać do sięgnięcia po tę powieść.

Aktualnie najcieplejsza pora roku ma już policzone dni i może się zdarzyć, że nie zdążycie złapać w swoje ręce "Upalnego lata..." przed rozpoczęciem jesieni. Ale nic się nie martwcie - jestem niemal przekonana, że książka smakuje równie dobrze jesienią, zimą, czy wiosną. Rozgrzeje Wasze serca i dostarczy dużej dawki uczuć niezależnie od miejsca i pory poznania, bo taka to jest właśnie upalna opowieść.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu MG!

3 komentarze:

  1. Mimo twojej bardzo pochlebnej recenzji jednak nie skuszę się na tę książkę, ponieważ osobiście lubię, kiedy akcja danej powieści rozgrywa się we współczesnych realiach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem skłonna przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach opowieść pani Ignaciak i tak się przymierzam do pierwszej części. Lubię, gdy pisarze umieją pisać, co wcale nie jest takie oczywiste.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz chociaż parę słów od siebie. Jeżeli masz ochotę zadać pytanie dotyczące postu rownież to zrób, staram się wtedy odpisywać na komentarze ;)